( Włącz, a jak się skończy, to od nowa ;P )
Rano pokłóciłam się jeszcze z dziewczynami. Najbardziej zabolały mnie słowa Mikeyli, która stwierdziła, że 'robię z siebie ofiarę'. Mniej więcej poszło o to, że wpadłam do pokoju z płaczem, kiedy pokłóciłam się z Harrym. Zaczęły mnie wypytywać co się stało, a gdy im opowiedziałam, ochrzaniły mnie, że zachowuję się jak małe dziecko i, że nie potrafię być silna. Ale przecież to nie moja wina, że jestem po prostu bardziej wrażliwa, niż one. Zawsze miałam nadzieję, że w każdej sytuacji będą potrafiły mnie zrozumieć, jednak jak widać, myliłam się. Wiedziałam natomiast, że nie zrobiły tego po chamsku, żeby mnie jeszcze bardziej dobić, zdołować. Sądzę, że po prostu miały dość mojego narzekania, w końcu były na wakacjach, chciały się dobrze bawić, a nie przejmować jakimiś moimi sprzeczkami z chłopakiem, którego znam zaledwie 1,5 tygodnia. Zrozumiałam je i kiedy wyszły, nie podążyłam za nimi, pozwoliłam pobyć im samym, w swoim towarzystwie. Odpocząć ode mnie. A one nie zawahały się nawet na chwilę. Alex szepnęła tylko, żebym zamknęła za sobą drzwi, bo nie chcą kolejnych problemów i wielkiej afery ze zgubienia kluczy, albo, że ktoś nas okradł. Kiwnęłam głową, że zrozumiałam i rzuciłam się na łóżko, wybuchając płaczem. Kilka minut później uspokoiłam się i zerknęłam na telefon odczytując godzinę 9:15 Uznałam, że warto byłoby już zejść na śniadanie, bo jeszcze mi się dostanie. Poprawiłam rozmazany makijaż, wysmarkałam nos i uczesałam włosy. Zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam na stołówkę. Zatrzymałam się chwilę przy drzwiach wejściowych i wychyliłam się, by zobaczyć gdzie siedzą dziewczyny. Wtedy ujrzałam stojącego obok Ashley Liama, który złożył słodkiego całusa na jej policzku. Nieco dalej w kolejce po herbatę stała Alex, do której doszedł Harry. Udało mi się tylko wyczytać z ruchu ust, że pytał, gdzie jestem, na co moja przyjaciółka tylko wzruszyła ramionami i nacisnęła czarną rączkę, by nalać do kubka wodę. Zrezygnowany wrócił do stolika, a mnie z tego wszystkiego znów zachciało się płakać. Nie tak wyobrażałam sobie te wakacje. Nie chciałam takich sytuacji. Jak widać, zawsze byłam pechowa i nadal jestem. Wzięłam głęboki wdech i weszłam na stołówkę. Oczy wszystkich zwróciły się na mnie. Popatrzyłam po nich nieco zdziwiona ich zachowaniem i sięgnęłam po talerz, który jeszcze był ciepły po wyjęciu ze zmywarki. Czułam na sobie spojrzenia całej kolonii i nauczycieli włącznie. Jednocześnie nie rozumiałam, dlaczego nie patrzą się tak na Mikeylę, Ashley i Alex? Przecież one też winne były temu wszystkiemu, równie jak ja. No, prawdopodobnie większość obozowiczów usłyszała też kłótnię moją i Harrego, ale w sumie to nie ich interes tak? Nie powinni się mieszać. Nałożyłam sobie tylko rogala, którego polecił mi na samym początku 'loczek'. Uśmiechnęłam się do siebie, wspominając tamten dzień i odwróciłam się przodem do ludzi, rozglądając się za wolnym miejscem. Moje przyjaciółki siedziały z Zaynem, Louisem, Liamem i Harrym, natomiast Niall przysiadł się do Megan i Katy. Przez chwilę zastanawiałam się nad zajęciem miejsca koło Horana, ale zrezygnowałam. W końcu zauważyłam miejsce na samym końcu, przy oknie. Udałam się tam, przechodząc koło stolików ze spuszczoną głową. Cały czas się na mnie patrzyli, co strasznie mnie denerwowało. Postawiłam talerz i oparłam głowę na dłoni, co jakiś czas smerając palcami skórę głowy, jak zawsze, kiedy się denerwowałam lub martwiłam. Uniosłam lekko wzrok, by zobaczyć, czy zmienili już pozycje. Na szczęście większość tak, ale niektórzy zerkali jeszcze na mnie, szeptając coś do koleżanki/kolegi na ucho. Zabrałam się za jedzenie rogala, ale tak naprawdę w ogóle nie miałam apetytu. Zrezygnowana odłożyłam go z powrotem na talerz i uniosłam głowę. Wtedy zauważyłam, że w moim kierunku zmierza, ubrana w niebieski denim, Cassandra. Przysiadła się i słodko się uśmiechając zaczęła mówić :
- Jak się czujesz kochana? - zmarszczyła czoło, udając troskliwą.
Wtedy coś mnie olśniło.
- Czego im nagadałaś? - zacisnęłam pięści i spoważniałam na twarzy.
- Dużo nie musiałam. Generalnie sama się wkopałaś - uśmiechnęła się.
- Słuchaj, to co się dzieje w moim życiu, to chyba moja sprawa tak? - szeptałam, ale wiedziałam, że zaraz podniosę głos.
- Ale ja tylko zabrałam ci krzesełko spod nóg. Pętlę sobie sama założyłaś na szyję.
To stwierdzenie mnie lekko przeraziło.
- Co im powiedziałaś? - syknęłam przez zaciśnięte szczęki.
Uśmiechnęła się.
- Powiedziałam prawdę. Że to ty dałaś klucz tym pedofilom narażając cały obóz. A później sami słyszeli o co pokłóciłaś się z Harrym.
- Daje ci to niesamowitą satysfakcję co? - mówiłam coraz głośniej.
Ludzie zaczęli spoglądać na ostatni stolik pod oknem, zaciekawieni tematem naszej rozmowy.
- Co tym osiągniesz? - pytałam. - Zniszczysz mnie? Tak? Po to przyjechałaś na obóz? Żeby kogoś zniszczyć? Żeby pokazać, że z tobą się nie zadziera? Że ty zawsze jesteś górą? - wstałam od stolika. Wiedziałam, że robię niepotrzebną szopkę, ale nie mogłam się powstrzymać. Emocje wzięły nade mną górę. Wybuchłam. Granice zostały przekroczone. - NO TO BRAWO ! WYGRAŁAŚ ! Zadowolona jesteś teraz z siebie? Zepsułaś mi wakacje całkowicie, gratuluję. Dopisz sobie mnie jako kolejną osobę do listy 'przegranych z Cassandrą'. Może uda ci się dostać do rekordów Guinessa, czy coś. Serio, jesteś najlepsza - zatrzymałam się. - W niszczeniu ... - zastanowiłam się na chwilę. - Swojego życia - dokończyłam pewnie, a łzy spłynęły mi po policzkach. Wtedy do kłótni wtargnęła p. Sellod, która dopiero weszła na stołówkę.
- Co tu się dzieje? - zapytała zdziwiona i zaczęła rozglądać się po sali. Kiedy ujrzała płaczącą mnie, podeszła do naszego stolika. - Dziewczyny? Co jest?
- Nic - odpowiedziała wesoło Cassandra. - Jade wreszcie dowiedziała się prawdy o sobie - uśmiechnęła się bezczelnie.
Przez moment myślałam, że strzelę jej w twarz. Ale doszłam do wniosku, że nie mogę się zniżyć aż do takiego poziomu. Spojrzałam tylko w kierunku moich przyjaciółek i chłopaków i jedyne co mnie ucieszyło to to , że mieli przejęte tym wszystkim, miny. Wróciła do mnie nadzieja, że może jednak im chociaż trochę na mnie zależy. Otarłam policzek i przecisnęłam się pomiędzy stolikami. Poszłam na recepcję, oddałam klucz i wyszłam z hotelu.
***
Nie miałam ochoty na jakieś długie spacery, więc tylko doszłam do plaży i weszłam na molo. Doszłam do jego końca i oparłam się o barierkę, wlepiając wzrok w dal. Zaczęłam wmawiać sobie, że nie powinnam się tym wszystkim przejmować, bo zostały 3 dni do końca obozu, a kto wie, może nawet wrócimy wcześniej, za karę, jak wcześniej wspomniała pani Sellod. Jednak najgorsze było to, że mi zależało. Tak cholernie zależało mi na nich wszystkich. Na Alex, Ashley, Mikeyli, Megan, Katy, Louisie, Zaynie, Niallu, Liamie. I Harrym. Najbardziej chyba zależało mi właśnie na nim. Może dlatego, że czułam do niego coś, czego jeszcze nigdy do nikogo? Może dlatego, że był moim .. niby pierwszym chłopakiem? Pierwszą miłością. Ludzie popełniają głupstwa. Popełniają błędy. Każdy ma do tego prawo. Coś mu nie wyjdzie, dostanie nauczkę na przyszłość. Tamtego razu opiłyśmy się, pierwszy raz w życiu trochę za bardzo zaszalałyśmy. Wiem, że więcej tego nie zrobię, ale co się stało, to się nie odstanie. Nie rozumiałam tylko, dlaczego karzą jedynie mnie. Przecież razem ze mną były pozostałe trzy dziewczyny, które teraz siedziały w stołówce i patrzyły, jak Cassandra wyżywała się na mnie przed wszystkimi ludźmi. Nie dość, że wyszłam na totalnego tchórza i ofiarę, to jeszcze żadna z osób, nie wstała, nic nie powiedziała, by mnie obronić. Wydaje mi się, że to właśnie zraniło mnie najbardziej. Gdyby ktoś próbował obrażać Alex, czy którąś z moich przyjaciółek, jak mnie przed chwilą, na pewno nie siedziałabym bezczynnie, wpatrując się w całą szopkę, ale ruszyłabym swój tyłek i wyprowadziła ją z sali, czy też rozprawiła się z atakującym. Może nie jestem nie wiadomo jak silna, ale chociaż bym próbowała. Tego samego spodziewałam się po Harrym, czy dziewczynach. Zawiodły mnie, naprawdę mnie zawiodły, zwłaszcza, że jak mówiłam już wcześniej, słowa, które wypowiadała Cassandra były kompletnie bezpodstawne. Nawet jeśli ja dałam te klucze, to skąd ona mogła o tym wiedzieć? Jestem pewna, że ona to wszystko zaplanowała, uknuła, wyszykowała, żeby tylko mnie, nas, wrobić. Doskonale wiedziałam dlaczego. Zabrałam jej chłopaka, na którego leciała, a co gorsze, on to odwzajemnił, pozbawiając ją jakichkolwiek szans. Nie znam jej za dobrze, ale mogę się spodziewać, że jej nigdy nikt nie odmawia, że zawsze wygrywa. A tym razem? Przegrała pierwszą rundę i musiała przecież coś wykombinować, żeby się na mnie zemścić.
Idealny plan 'złoczyńcy'. Westchnęłam i pociągnęłam nosem. Próbowałam się uspokoić, ale to wszystko po prostu mnie przerosło. Totalnie przekroczyło granice mojej wytrzymałości. Nie mogłam pohamować łez, które wolno spływały po moich policzkach. Nagle usłyszałam czyjś głos za swoimi plecami :
- Coś się stało? Mogę jakoś pomóc? - odwróciłam się i ujrzałam chłopaka, około 19 lat. Uśmiechał się, jednocześnie wykazując chęć pomocy.
Pokręciłam szybko głową i uśmiechnęłam się.
- Na pewno?
- Tak - szepnęłam i odetchnęłam.
Uniósł brwi do góry, nie będąc pewien tego, czy ja co mówię.
- Nie, nie, naprawdę wszystko okej, nic się nie stało. Po prostu lekkie załamanie nerwowe.
- Chłopak?
Zastanowiłam się chwilę. W końcu pokiwałam lekko głową.
- W pewnym sensie.
- Pewnie jeszcze coś z rodziną? - zgadywał, ale ja wcale nie odbierałam tego za niekulturalne zachowanie.
Pokręciłam przecząco głową.
- Przyjaciółki?
- Zgadłeś - uśmiechnęłam się delikatnie, ale zaraz znowu spoważniałam.
Podszedł do mnie i tak jak ja, oparł się łokciami o barierkę.
- Zależy ci na nich?
- Tak - mruknęłam.
- To dlaczego tu stoisz? Idź, porozmawiaj, rozwiąż sytuację.
- To nie takie proste.
- Wiem, że nie powiesz mi dokładnie o co chodzi, pewnie i tak nie umiałbym się wczuć w twoją sytuację, prawdopodobnie bym nie zrozumiał tego właściwie - zaczął mówić. - Ale co by to nie było, zawsze powinnaś być mądrzejsza i wyciągnąć 'rękę na zgodę'. Życie ludzkie jest zbyt krótkie, żeby marnować czas na zbędne kłótnie, sprzeczki, obrażania się.
- Tak, wiem, ale ... straciłam do nich zaufanie. Byłam w krytycznej sytuacji, a żaden z nich nie przyszedł mi z pomocą, nie mogę się tak od razu rzucić na szyję i przepraszać, a później zachowywać się, jakby nic się nie stało. Nie mogę - odparłam i rozpłakałam się.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Nie płacz. To oznaka słabości. A ja wierzę, że jesteś silna. Widzę to po tobie, po twoich słowach, po oczach - szturchnął mnie łokciem - i nie mówię, że to ty masz przepraszać, ale pamiętaj - każdemu potrzebny jest czas, każdy popełnia błędy i każdy zasługuje na drugą szansę.
Pokiwałam głową, zgadzając się w pełni z jego słowami.
- Tak w ogóle to jak ci na imię? - zapytałam, spoglądając na niego kątem oka.
- Matt, a ty?
- Jade.
- W takim razie Jade, zapamiętaj to, co ci teraz powiedziałem. Oni przyjdą, przeproszą, bo zrozumieją, że źle zrobili. A ty wtedy - oczywiście decyzja należy do ciebie - ale moim zdaniem, jeżeli bardzo ci na nich zależy, a widzę to, powinnaś im wybaczyć i spróbować zapomnieć.
- Dziękuję za radę, otworzyłeś mi oczy i .. nie ukrywam, poprawiłeś nastrój - odwzajemniłam w końcu uśmiech, ale tym razem zupełnie szczerze. Spojrzałam na telefon. - Muszę lecieć. Mam zebranie w obozie.
- Jesteś tu na kolonii tak?
- Mhm. A ty? Mieszkasz tu?
- Ym, nie. Jutro z powrotem wracam do Australii, tam mieszkam.
- Zawsze chciałam zwiedzić Australię.
- Zapraszam, zapraszam, bardzo ładne miejsce! - odpowiedział, wystawiając białe zęby w wielkim uśmiechu. - Powodzenia - dodał jeszcze.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się i udałam się w stronę hotelu.
____________
No, ten rozdział jest dosyć długi i obfity, więc prosiłabym o komentarze ;))
Jak Wam się podoba? Jakie są wasze przewidywania dotyczące związku Jade i Harrego?
Kolejny powinnam dodać jutro, albo pojutrze. |kisses. < 3
Świetny.... więcej takich <33 i czekam na następny;* oby jutro!!! jesteś extraa!!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że pogodzi się z Harrym! :D
OdpowiedzUsuńDodaaj kolejny jeszcze dzisiaj !! I niech się pogodzi z Harrym.
OdpowiedzUsuńświetne, dodaj dziś ! czekam ♥
OdpowiedzUsuńcudny <33333
OdpowiedzUsuń