poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział 15 : "Obiecuję".


Po obiedzie, który zjedliśmy w bardzo miłej atmosferze, wybraliśmy się na miasto. Pochodziłyśmy z dziewczynami po sklepach, natomiast chłopaki zwiedzili kilka barów, by wyczaić 'ten najlepszy' na ostatnią nockę. Wszystkim bardzo dopisywały humory, jednak mnie, ciągle dręczył fakt, że nie wiedziałyśmy jaką karę dostaniemy za tamtą aferę. Pani Sellod uznała, że nie ma sensu odsyłać nas do domów, gdyż zostały dwa dni kolonii. Natomiast dopowiedziała, że póki co, musi jeszcze się zastanowić, jak możemy odpracować wyrządzone szkody w te 48 godzin.
- A ta? Ładna? - wybiła mnie z myślenia Mikeyla.
Potrząsnęłam głową i spojrzałam na nią pytająco.
- Pytałam, czy ta ci się podoba? - powtórzyła.
- Pewnie - pokiwałam głową. - Idź, przymierz.
Uśmiechnęła się i podekscytowana pobiegła do przymierzalni. Rozejrzałam się po sklepie, a mój wzrok przyciągnęła wisząca na złotym wieszaku sukienka. Zdjęłam wieszak z metalowej rurki i przyłożyłam ją do siebie. Dobrałam stojące niżej buty.
- Polecam jeszcze to - szepnęła sprzedawczyni, pokazując mi ułożony na jednej dłoni naszyjnik, a na drugiej kolczyki. Weszłam do przymierzalni. Założyłam sukienkę, buty i biżuterię, a następnie obkręciłam się kilka razy, by dokładnie przyjrzeć się jak w tym wyglądam. Odsłoniłam lekko długą płachtę i wyjrzałam w poszukiwaniu którejś z dziewczyn. Ujrzałam Alex i zawołałam ją. Ta podbiegła i oniemiała z wrażenia.
- Jak cudnie ! Kupujesz?!
- No właśnie chyba tak - powiedziałam i spojrzałam w lustro.
- Wprost idealne na dzisiejszą kolację - mruknęła i szybko zakryła usta.
- ALEX - wrzasnęła na nią Ashley, robiąc wielkie oczy w stylu "Co ty zrobiłaś".
- Jaką kolację?
- Y, nic, żadną - odparła szybko Mikeyla uśmiechając się. - No kupujesz? - zmieniła temat.
Wywróciłam oczami i weszłam do przebieralni, by zdjąć z siebie sklepowe ciuchy.
***
3 godziny później znów byliśmy razem, całą grupą. Wstąpiliśmy jeszcze do sklepu spożywczego i kupiliśmy trochę rzeczy na wieczór, w tym picie, chipsy, żelki. Wraz z Harrym, odczekaliśmy trochę i szliśmy jako ostatnia para, trzymając się za ręce.
- Co będziemy dzisiaj robić? - spytałam.
- A co byś chciała?
- No właśnie nie wiem, dlatego ciebie pytam.
- Może spotkamy się wszyscy w jednym pokoju i pogramy znowu w tę grę, która nas tak miło zaskoczyła? - zaproponował.
Oczekiwałam czegoś innego, ale widocznie Alex się pomyliła w kwestii tej kolacji. Tak czy siak, to miał być wieczór spędzony ze Stylesem, więc cokolwiek byśmy nie robili i tak byłoby super.
- No ok - mruknęłam. - Idziemy do Was, czy do nas?
- Może tym razem u nas co?
Kiwnęłam głową, przystając na jego decyzję.
***
- Dziewczyny, w co się ubrać, żeby zaimponować Liamowi? - spytała Ashley, przekopując szafę.
- Nie musisz mu imponować, on i tak cię już kocha - odparłam i zaśmiałam się.
- No wiadomo, ale mamy do nich iść, więc musimy jakoś wyglądać. A ty Jade, w co się ubierzesz?
- Mam nadzieję, że w to co kupiłaś dzisiaj, hm? - wtrąciła się Mikeyla.
- Nie, no co wy? W sukienkę? Po co? Przecież będziemy siedzieć w pokoju - odparłam zdziwiona.
- No to co? Załóż te buty, tą sukienkę, ślicznie ci w nich było ! - rozkazała mi Alex.
- Czy wy coś knujecie?
- Czy jak po prostu chcemy dobrze wyglądać, to to oznacza, że coś knujemy? - udały lekko obrażone. - A, zresztą jak chcesz. Możesz iść nawet nago.
- To by się pewnie Harremu spodobało - podsumowała Ashley i wybuchła śmiechem, a za nią reszta dziewczyn.
- Ha, ha, ha - mruknęłam i spojrzałam na wiszącą na wieszaku sukienkę, którą dopiero co, wyjęłam z reklamówki. - Może macie rację - uśmiechnęłam się do nich - faktycznie, warto się ładnie ubrać.
***
Zamknęłam się w łazience, by załatwić kobiece sprawy typu golenie nóg.
- Jade, my idziemy już okej? - usłyszałam głos Ashley.
- Nie możecie poczekać? Zaraz wyjdę.
- Ale musimy jeszcze podejść na chwilę do pani Sellod, bo nas prosiła.
- A ja nie muszę?
- Nie no, chyba nie. Pójdziemy we trzy. I spotkamy się już u chłopaków, ok?
- Okeej - odparłam w końcu zrezygnowana i wróciłam do przerwanej czynności.
Zaczęłam śpiewać sobie pod nosem piosenkę Carly Rae Jepsen 'This Kiss', kręcąc się po łazience.
Poprawiłam makijaż, włosy, popsikałam się perfumami. Otworzyłam drzwi i tanecznym krokiem weszłam do pokoju, by zabrać torebkę.
- Jezu ! - krzyknęłam. - Co ty tu robisz?! Wystraszyłeś mnie, idioto.
Harry, ubrany w jasno - brązowe spodnie, biały t-shirt i granatową marynarkę, wpatrywał się we mnie jak zahipnotyzowany, trzymając w prawej ręce czerwoną różę.
- Halo? - pomachałam mu dłonią przed twarzą, próbując przywrócić go do świata żywych.
Potrząsnął głową i pomrugał kilka razy powiekami.
- Wow, wyglądasz, wow - nie mógł wydać z siebie słowa.
- No, teraz role się odwróciły - zażartowałam, a miałam na myśli to, że wcześniej to ja się tak jąkałam. - Dziękuję.
Podszedł do mnie i pocałował mnie w usta.
- Idziemy gdzieś? - zapytałam, marszcząc czoło.
Podał mi różę i uśmiechnął się.

- Niespodzianka - szepnął cicho, wysunął się na przód i wskazał mi dłonią wyjście z pokoju.
Uznałam, że nie będę się dochodziła, gdzie idziemy, po co, na jak długo, bo niby dlaczego miałam psuć sobie niespodziankę? Lubiłam niespodzianki. Te miłe, rzecz jasna.
   Szliśmy tymi samymi uliczkami, co wcześniej, gdy poszliśmy na zakupy. Całą drogę nic się do siebie nie odzywaliśmy, co wzbudzało we mnie jeszcze większą ciekawość. On tylko co chwilę smerał moją dłoń, kciukiem swojej ręki. W końcu przystanęliśmy przy wysokim budynku. Powiedział mi, żebym chwilę zaczekała i wszedł dużymi drzwiami do środka, przez które zaglądałam przez sekundę, ale później zamknęły się i stałam sama, na prawie pustej ulicy.
Nerwowo stukałam obcasem o kamienną kostkę, którą wyłożony był chodnik, zerkając na telefon.
- Chodź - usłyszałam i ujrzałam Harrego, cieszącego, jak zwykle zresztą, japę.
Posłusznie wykonałam polecenie i po schodkach udałam się w jego kierunku. Wsiedliśmy do windy, w której dosyć głośno leciała muzyka. Zakryliśmy uszy, śmiejąc się przy tym i patrząc na siebie. Jechaliśmy długo. Minęliśmy szóste piętro.
- Gdzie my jedziemy?! - wrzasnęłam, by mnie usłyszał.
- Zobaczysz - odpowiedział.
Po chwili winda stanęła, a metalowe drzwi rozsunęły się. Wyszedł, a ja za nim. Szliśmy przez chwilę ciemnym korytarzem, ale w oddali zauważyć można było, że coś tam się świeci. Poczułam lekki chłód i zorientowałam się wtedy gdzie się znajdowaliśmy.
- Ale z ciebie wariat - odparłam, uśmiechając się.
- Dlaczego?
- Kolacja na dachu? No nie powiesz mi, że tego nie mógł wymyślić wariat - oznajmiłam.
Stanął przede mną i spojrzał mi w oczy.
- Chciałem zrobić coś, co zapamiętasz do końca życia i już na zawsze będzie ci się kojarzyło z nami.
- Jestem pewna, że tak będzie - rozejrzałam się. - Wow. Nie wierzę, że to wszystko dla mnie.
Dziękuję - musnęłam go w usta.
- Siadamy? - zaproponował.
Skinęłam głową i zajęłam miejsce, przy okrągłym stoliku, ozdobionym białym obrusem, na którym stały dwie zapachowe świeczki. Białe, duże talerze idealnie komponowały się z wysokimi kieliszkami. Obok stała butelka wina, a do jedzenia mieliśmy danie włoskie. Na deser przygotował czekoladowe foundee. W małych miseczkach stały pokrojone w kostkę truskawki, banany, jabłka i małe ciasteczka. Zajęliśmy się jedzeniem, ale chwilę później zorientowałam się, że chłopak strasznie się na mnie gapi. Zaczęło mnie to denerwować, tym bardziej, że nie lubię, jak ktoś patrzy na mnie, gdy jem.
- Możesz przestać? - spojrzałam na niego i uniosłam brwi do góry.
Zdziwił się.
- Ale co? - roześmiał się.
- No nie gap się tak na mnie.
- Czemu? - rozłożył ręce na boki, czekając na odpowiedź.
- Bo mnie to rozprasza i nie lubię tak - oznajmiłam.
Zachichotał.
- No co?
- Nic, nic. Po prostu lubię jak robisz takie miny.
- Jakie? - spoważniałam i z lekkim przerażeniem dotknęłam lewego policzka.
Wybuchł śmiechem, a ja za nim.
- Może powiesz mi coś o sobie? Na przykład coś śmiesznego z twojego życia?
- Wiesz, moje życie nie było zbytnio inne od życia każdego nastolatka.
- Wiadomo, ale na pewno miałeś jakieś śmieszne sytuacje, których po prostu nie da się zapomnieć, opowiedz mi je - mówiłam, maczając truskawkę w czekoladzie i zmysłowo oblizując ją dookoła.
Zamilkł, wpatrując się we mnie.
- Będziesz mnie teraz uwodzić, czy chcesz w końcu coś usłyszeć?
- Ja? Uwodzić cię? Phi - mruknęłam, udając, że nie wiem o co chodzi. - No, dawaj. Opowiadaj - zachęciłam go i oparłam się dwoma łokciami o stół, wsłuchując się w każde jego słowo.
- No to na przykład... kiedyś .. nie wiem, czy powinienem o tym mówić, przy tobie, bo jesteś moją dziewczyną teraz - przeciągał.
- Harry, przecież się nie obrażę.
- Okej. Pewnego dnia zaprosiłem do domu swoją miłość. Pooglądaliśmy filmy, a później poszliśmy do mojego pokoju, a że nie było moich rodziców i mówili mi, że wrócą w nocy, położyliśmy się na łóżku, przykryliśmy się kołdrą, no i zaczęliśmy się całować. Ale nie nie - pokiwał palcem. - Nie mieliśmy na myśli nic w tym stylu, po prostu trochę się do siebie zbliżyliśmy. No i tak leżymy, a tu nagle się drzwi otwierają i wchodzi mój tata.
Spojrzałam na niego, otworzyłam szeroko buzię zaskoczona i wybuchłam śmiechem.
- Czekaj, to nie wszystko - wtrącił się. - Nie dość, że sytuacja była niezwykle niezręczna, mój tata dobił nas jeszcze i zapytał co robimy.
- I co odpowiedziałeś?
Zaśmiał się.
- Że szukamy pilota do telewizora - odparł i schował twarz w dłoniach.
Myślałam, że spadnę z krzesła.
- O mój boże, nie mogłeś po prostu tego przemilczeć? - próbowałam się uspokoić, bo od śmiechu zaczął boleć mnie brzuch.
- Nie no jak, powiedziałem pierwsze co mi przyszło na myśl !
- Hahahah, że szukacie pilota? - nie mogłam opanować śmiechu.
Nachyliłam się do niego i wciąż lekko chichotając, pocałowałam go.
- Głuptas - mruknęłam i wróciłam na swoje miejsce.
- A ty? Teraz ty coś opowiedz.
- Nie pamiętam nic.
- Nie kłam.
- Pamiętam, że raz wylądowałam w koszu na śmieci, takim ogromnym - pokazywałam rozmiary rękoma. - Ale nie pamiętam dlaczego. Miałam niebieskie i zielone włosy. Zabiłam rybkę.
- JAK?
- Przekarmiłam ją, noo. Po prostu byłam dzieckiem z dobrym sercem i pomimo tego, że mama mówiła, że nie wolno jej więcej dawać, ja podchodziłam i zawsze dorzuciłam jej jakiejś bułki, czy coś tam. Ale później dostałam kotka i mam go do tej pory.
- KOTKA?
- Tak? - zdziwiłam się jego reakcją. - Niech zgadnę ! Fan kotów?
- Wydałem się.
- Ale słodko ! - pisnęłam.
Na dachu przesiedzieliśmy jeszcze około godziny, rozmawiając o tym i o tamtym. Wspominaliśmy czasy gimnazjum, ponarzekaliśmy na nauczycieli i różne szkolne sprawy, chwilę dyskutowaliśmy na temat tego, kto lepszy - Rihanna czy Katy Perry, a później, wolnym spacerkiem udaliśmy się do hotelu.
~~~
- Wejdziesz? - spytałam i zagryzłam wargę.
- A dziewczyny gdzie?
- Alex napisała mi sms'a, że razem z twoimi chłopakami zostaną dłużej w klubie - odparłam.
Uśmiechnął się.
- Nie mam nic przeciwko - zbliżył się do mnie, a ja zamknęłam za nami drzwi.
Odsunęłam się od niego.
- A co jak przyjdzie twój tata?
Zaśmiał się.
- Powiemy, że szukamy pilota.
- Ale tu nawet nie ma telewizora - zauważyłam, rozglądając się po pokoju.
Pokręcił głową i wywrócił oczami.
- Pilota do klimatyzacji, ok?
- Ok - odparłam i usiadłam na kanapie.
- W ogóle, to mam coś dla ciebie.
Zmarszczyłam czoło, zdejmując buty. Z kieszeni spodni, wyciągnął kawałek białej kartki, na której spisanych było kilka zdań.
- Co to? - uśmiechnęłam się z podekscytowania.
- Piosenka - mruknął i rozwinął kartkę.
Siadł koło mnie, a ja swoje nogi, wyciągnęłam na jego. Po chwili zaczął śpiewać niskim głosem, z lekką chrypką, ale jednak niesamowicie płynnym i delikatnym. Splótł swoją dłoń z moją.


Your hand fits in mine, like it's made just for me. 
But bear this in mind it was meant to be.
And i'm joining up the dots with the freckles on your cheeks, 
And it all make sense to me.

I won't let these little things slip out of my mouth,
but if I do, it's you
it's you they add up to.
i'm in love with you,
and all these little things.

Cały czas, śpiewając, patrzył mi głęboko w oczy, a ja pozwoliłam by jego zielone tęczówki, zahipnotyzowały mnie do końca. Wsłuchiwałam się w dalszą część piosenki, która idealnie mówiła o mnie. O wszystkim, o czym zawsze myślałam.

I'm here, for you.
maybe you'll love yourself like I love you.
I won't let these little thing slip out of my mouth.
but if it's true, it's you, it's you
they add up to,
i'm in love with you, and all your little things.

Dokończył śpiewać, a ja miałam świeczki w oczach.
- Strasznie cię kocham - mruknęłam.
Uśmiechnął się.
Stopniowo, zaczęliśmy się osuwać z oparcia, na płaszczyznę łóżka. Byłam gotowa. Byłam gotowa wykonać kolejny krok, chociaż wiedziałam z czym się to wiąże. Wiedziałam, że to nie jest takie hop-siup i wiedziałam, że to zapamiętuje się do końca życia, ale byłam pewna, że go kocham,
a on kocha mnie. Byłam całkowicie pewna,
że chcę spędzić tę noc właśnie z nim, zwłaszcza,
że pozostało nam bardzo mało czasu.
    Czułam jego usta na swojej szyi, później na obojczykach. Każdy jego pocałunek był niezwykle delikatny i doprowadzał mnie do szaleństwa. Powoli zaczęliśmy się rozbierać, aż w końcu zostaliśmy  w samej bieliźnie. Jeździłam dłonią po jego klatce piersiowej, oddając się w jego ręce. Pozwoliłam mu prowadzić, być może był bardziej doświadczony. Ba, był na pewno bardziej doświadczony. Co chwilę szeptał mi do ucha, że mnie kocha, a ja jemu. Czułam się tak niesamowicie. Jeszcze nigdy nie byłam w takiej sytuacji jak ta, jeszcze nigdy nie czułam, że komuś tak bardzo na mnie zależy, jak jemu.

Przyciągnął mnie do siebie, a ja wplotłam prawą dłoń w jego brązowe loki. Składał serię pocałunków na szyi i ramionach. Dobrze wiedział,
że to był mój słaby punkt. Uniósł głowę i dotknęliśmy się czołami, nos w nos. Szybko oddychaliśmy, a nasze serca waliły jak młoty.
Czułam jego oddech na swojej skórze.
Your hand fits in mine, like it's made
just for me.
- Wiesz, że cię kocham? Obiecaj mi, że będziemy się starać, by nic nas nie rozdzieliło - szepnęłam.
"Obiecaj mi".
- Obiecuję - wymamrotał i delikatnie położył mnie na plecach.


Nachylił się nade mną i jeszcze raz powtórzył:
- Obiecuję.

________________________________________
AAAAAA. Uwielbiam ten rozdział. Uważam, że zasługuje na KOMENTARZE :)
Podoba się Wam ?
ps. wiem, że nie jestem dobra w pisaniu takich rzeczy . xD |kisses, moi kochani. < 33

sobota, 24 listopada 2012

Rozdział 14 : "Kocham Cię"


Zapraszam na nowy rozdział, bardzo urozmaicony według mnie.
Chyba jest on jednym z moich ulubionych, bo wreszcie wszystko zaczyna się ...
No właśnie, zaczyna się co?
(ps. przeczytajcie informację na samym końcu posta)


_________________________
Weszłam na recepcję i poprosiłam o kluczyk. Otarłam zapłakane oczy, w momencie, kiedy mężczyzna odwrócił się do haczyków.
- Yyy, nie ma klucza, pewnie pani współlokatorki już zabrały - powiedział i uśmiechnął się pogodnie. Nagle jego wyraz twarzy zmienił się. - Coś się stało?
- Nie, nie - odpowiedziałam. - Dziękuję - kiwnęłam głową, podeszłam do windy i nacisnęłam srebrne kółeczko. Chwilę później usłyszałam dźwięk, a metalowe drzwi rozsunęły się. Spojrzałam na roześmiane twarze Katy, Megan i Nialla. Spuściłam głowę w dół, czekając, aż będę mogła wejść na ich miejsce. Momentalnie spoważnieli, a Nicole szepnęła do mnie :
- Hej Jade.
Uśmiechnęłam się tylko i weszłam do windy, wcisnęłam guzik z cyfrą dwa i założyłam ręce na piersi. Drzwi zamknęły się, a ja znów uroniłam łzę. Grupa widocznie dostała znowu czas wolny, gdyż przed windą stały dwie dziewczyny i trzech chłopaków, przyszykowanych, jakby na plażę.
Gdy mnie zobaczyli, zamilkli. Do cholery jasnej, czy oni naprawdę uwierzyli we wszystko Cassandrze? Pokręciłam tylko głową z niedowierzaniem i udałam się do swojego pokoju. Nacisnęłam klamkę, ale drzwi były zamknięte.
- Przecież klucza nie było w recepcji - pomyślałam. - Nie wzięły go ze sobą, bo nie można. Czyli muszą być gdzieś w ośrodku. U kogoś. Megan i Katy wyszły z Niallem. Może są z Zaynem i resztą? - zastanawiałam się. Nie chciałam tam iść. Nie chciałam widzieć ich wszystkich na raz.
Z drugiej strony jednak, co miałam robić? Siedzieć pod drzwiami na korytarzu? Podeszłam z powrotem do windy, czekałam na nią dłuższą chwilę, w końcu zdecydowałam się, że jednak pójdę schodami. Stanęłam przed drzwiami właściwego pokoju i zapukałam dwa razy. Usłyszałam głośne "proszę", wzięłam głęboki wdech i nacisnęłam klamkę. Pokój był duży. Było w nim pięć łóżek, tak, by każdy się pomieścił, to było jasne. Na jednym siedziała Ashley i Liam, na drugim Zayn i Alex, na trzecim Mikeyla i Louis, a na czwartym sam Harry. Siedzieli w ciszy, ze smutnymi minami. Kiedy weszłam, wszyscy zerwali się ze swoich miejsc. Spojrzałam na Harrego, w oczach pojawiły mi się łzy.
- Mogę klucz do pokoju? - głos załamał mi się. Przełknęłam głośno ślinę, próbując powstrzymać płacz.
Ashley podbiegła do mnie, przytuliła mnie i zaczęła płakać razem ze mną, bo jednak nie wytrzymałam. Mogłam panować nad śmiechem, nad złością (w miarę możliwości), ale kiedy byłam naprawdę smutna, przejęta, zraniona, płacz zawsze brał nade mną górę. Nic nie mogłam na to poradzić.
- Przepraszam - szepnęła. - Przepraszam.
Doszła do nas Alex i Mikeyla. Stałyśmy tak, prawie w bezruchu, jedynie słychać było pociągnięcia nosami.
- Nie wiem jak mogłyśmy się tak zachować. Zwaliłyśmy wszystko na ciebie, nie pomogłyśmy ci kiedy nas potrzebowałaś. Tak strasznie cię przepraszamy - mówiła Alex, starając się pohamować płacz.
Cała się trzęsłam. Bardzo je kochałam. Płacząc, jednocześnie cieszyłam się, że to nie koniec, dziękowałam - w sumie, sama nie wiem komu - że taka bzdura nie rozdzieliła nas na zawsze. Po chwili przytuliłyśmy się jeszcze raz i wreszcie uśmiech zagościł na naszych twarzach. Powoli odeszły ode mnie i siadły na jednym łóżku. Spojrzały na Styles'a. Ten siedział w lekkim rozkroku, głowę miał spuszczoną w dół, wzrok wlepiony w ziemię, natomiast ręce, splecione, trzymał na szyi.
- A, proszę. Przyjdź zaraz do nas, co? - powiedziała Ashley, podając mi klucz.
- Muszę chwilę odpocząć, ogarnąć się - szepnęłam. - Mamy jakieś plany na dzisiaj? A tak, ja mam  - odpowiedziałam za nie. - Unikanie ludzi, bo sądzą, że jestem dziwką - pokiwałam głową.
- Jade, pogięło cię? Rozmawiałem z nimi i nikt tak nie myśli, coś ty ! - wtrącił się Liam.
- Dokładnie - mruknął Louis.
Westchnęłam.
- Dobra, idę. Przyjdę za chwilę może - wymamrotałam i spojrzałam jeszcze na Harrego.
Chciałam, żeby coś powiedział albo chociaż spojrzał mi w oczy. Zrezygnowana opuściłam pomieszczenie. Zeszłam powoli schodami i dotarłam do naszego pokoju. Wsadziłam klucz do zamka i przekręciłam go. Wtedy poczułam, że ktoś złapał mnie za łokieć. Odwrócił mnie i z dużą siłą, przyciągnął do siebie. Oparłam dłonie na jego klatce piersiowej. Spojrzałam mu prosto w oczy. Prawą dłonią, delikatnie, otarł mi mokry od łez, policzek. Moje ciało przeszył niezwykle miły dreszcz. Czułam motyle w brzuchu. Uśmiechnęłam się do niego, co on odwzajemnił.
- Nie wiem, dlaczego się tak zachowałem - szepnął w końcu, wciąż mocno trzymając mnie przy sobie. - Nie wiem, dlaczego pozwoliłem ci odejść. Nie rozumiem, dlaczego nie stanąłem w twojej obronie. Nie mogę pojąć, dlaczego pozwoliłem, by ktoś taki jak Cassandra, tak cię potraktował.
- Ha... - przerwał mi, kładąc palec na moich ustach.
- Przepraszam cię, że nie chciałem ci uwierzyć, w to co mówiłaś mi o tych facetach. Przepraszam, że nie ufałem ci wystarczająco. Przepraszam, że wtedy byłem taki, jaki byłem. Po prostu dużo myślałem, a widać, niewystarczająco w dobrym kierunku. Wszystko mnie przerosło, ci mówili to, tamci mówili tamto. Nie słuchałem sam siebie, tylko innych. To był błąd, straszny błąd. Nie wiem czy mi wybaczysz, ale chcę, żebyś wiedziała, że ... - przerwał na chwilę i spojrzał mi głęboko w oczy. Moje nogi, jak zwykle, zrobiły się jak z waty, w dodatku cukrowej. Miałam wrażenie, że wystarczyłoby lekkie pokropienie wodą, a zaraz bym się całkowicie rozpłynęła. Wziął moje dłonie, które spoczywały wtedy na jego niezwykle wyrzeźbionej klatce piersiowej i złączył je, ze swoimi.
- Kocham Cię - szepnął.
Uśmiechnęłam się i przybliżyłam się do niego.
- Ja ... -wzięłam wdech. - Ciebie też - dokończyłam, na co on pochylił się i złożył na moich ustach namiętny pocałunek. Nie jeden, nie dwa. Zszedł niżej i musnął moją szyję, a później lewy obojczyk. Czułam ciepło jego ciała, w każdym milimetrze swojego organizmu.
- Ej, całuśnicy, dokończycie to później - usłyszeliśmy krzyki Liama. - Musimy się zbierać na plażę, idziemy całą grupą.
Zaśmialiśmy się i spojrzeliśmy na siebie.
- Dokończymy to, ok? - spytał.
- Jasne - mruknęłam, a on pocałował mnie jeszcze raz.
Następnie udałam się do pokoju, by zapakować torebkę i przebrać się w kostium.
***
Zeszliśmy na dół wspólnie, trzymając się za ręce. Większość wydała z siebie coś w stylu "Aww", inni uśmiechnęli się, kolejni patrzyli na nas miło, ale nie Cassandra. Nie dziwię jej się. Myślała, że wygrała, a tu dupa. Wszystko na odwrót. Bo to jej teraz wszyscy unikają, nie mnie. Na nią się dziwnie patrzą, nie na mnie. Pani Sellod razem z innymi wychowawcami przeliczyła nas dokładnie, przeszła na przód, a grupa powoli zaczęła się przesuwać w kierunku plaży.
***
Rozłożyliśmy ręczniki, koce i jak zwykle - jedzenie Nialla - tuż obok siebie, w jednym, dużym kółku. Jak zwykle dopasowaliśmy się parami. Pierwszą godzinę jedliśmy chipsy i żelki, popijając to smakową wodą i grając w karty.
- Idziemy do wody? - rzucił propozycję Harry.
- Jestem za ! - krzyknęłam i podniosłam się z ręcznika, a chłopak za mną.


"Popsułam mu plany, uciekając"
W oceanie już kąpało się kilka osób, a my postanowiliśmy do nich dołączyć. Ja, jak to ja, chciałam najpierw wejść spokojnie, przyzwyczaić się do wody, ale przez te kilka dni w Miami, zdążyłam się zorientować, że Harry do cierpliwych nie należy. Chcąc szybciej wejść do wody, podszedł do mnie i zamierzał wziąć mnie na ręce, abym później efektownie wylądowała w oceanie, jednak ja popsułam mu plany, uciekając.
Czułam się jak mała dziewczynka, która bawi się w ganianego berka. To było coś niesamowitego. Przypomniałam sobie wtedy wszystkie lata dzieciństwa, ale nie żałowałam tego, że dorosłam. Gdyby nie to, nie byłoby mnie tu w tym momencie i nie mogłabym rozkoszować się tak wspaniałym uczuciem. Moja ucieczka jednak niewiele dała, możliwe, że tylko to, że niepotrzebnie się zmęczyłam i nie miałam sił, by się bronić, kiedy wreszcie mnie złapał. Wtedy nie miałam żadnych szans, więc po prostu poddałam się i z uśmiechem na twarzy pozwoliłam, byśmy razem wlecieli do wody.

- Aaa ! Zimnaa ! - krzyczałam, poprzez śmiech.
Zaraz za nami, zbiegła się cała reszta. Chlapaliśmy się, podtapialiśmy.
Kiedy wreszcie mogłam stanąć na nogi, podeszłam do Harrego
i pocałowałam go czule.
Miał nadzieję na więcej,
ale odepchnęłam go delikatnie, śmiejąc się.
- No chciałbyś - mruknęłam i przystanęłam by odpocząć.
Gdy zakończyliśmy szaleństwo, wyszliśmy na brzeg.
- Mówiłaś, że lubisz jak chłopak podnosi cię do góry, kręcąc się przy tym?
- Tak? - odparłam zdziwiona pytaniem.
Uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Po chwili poczułam jak łapie mnie w biodrach i używając jednak trochę siły, unosi do góry, zataczając małe kółeczka.

- Co ty robisz ?! - śmiałam się. - Zaraz się przewrócimy !
Pomimo tego, że obawiałam się, iż nie wytrzyma on ciężaru mego ciała, czułam się niesamowicie szczęśliwa i spełniona. Jeszcze rano płakałam, bojąc się tego, że mogę go stracić. Płakałam, że wreszcie mój los się odwrócił, a tu nagle taka afera. Bałam się, że będzie to ostatnie wspomnienie tych wakacji i nic nie będzie go w stanie zamazać, ale na szczęście myliłam się. Podejrzewam, że gdy będę wspominała kolonię w Miami, na pewno nie ominą mnie myśli o tym złym momencie, ale jestem 100% pewna, że jednak najbardziej pamiętać będę jego. I nasze wspólnie spędzone chwile.
__________
Omg, nie żeby coś, ale serio, strasznie podoba mi się rozdział 14. Dodałam dużo animacji, które wcześniej wyszukiwałam przekopując cały internet.
A Wy? Wolicie puste rozdziały ( w sensie, że bez obrazków, muzyki itp.), czy takie jak te, plus jeszcze czasami muzyka?
i UWAGA :
Jeżeli pod tym rozdziałem będzie min. 10 komentarzy (ale nie wszystkie od jednej osoby ;P), dodam kolejny rozdział, który będzie noo .. może opisywanie tych sytuacji, nie jest moją mocną stroną, ale muszę taki rozdział napisać, by zaspokoić swoje oczekiwania co do Harrego i Jade. Możecie się domyślać. Plus będą animacje i tak dalejj .. więc jeżeli chcecie, spinajcie tyłeczki i zachęcajcie do czytania i komentowania mojego bloga. A jeśli wam się nie uda zdobyć 10 komentarzy ... rozdział dodam za .. 2 tygodnie :)) SZANTAŻ, tak wiem, ale jakoś trzeba sobie radzić ;PP
***
Jeżeli chcesz być informowany/a o nowych rozdziałach podaj tu swojego fb/twittera/gg. :) |kisses. <3

środa, 21 listopada 2012

Rozdział 13 : " NO TO BRAWO ! WYGRAŁAŚ ! "


( Włącz, a jak się skończy, to od nowa ;P )


Rano pokłóciłam się jeszcze z dziewczynami. Najbardziej zabolały mnie słowa Mikeyli, która stwierdziła, że 'robię z siebie ofiarę'. Mniej więcej poszło o to, że wpadłam do pokoju z płaczem, kiedy pokłóciłam się z Harrym. Zaczęły mnie wypytywać co się stało, a gdy im opowiedziałam, ochrzaniły mnie, że zachowuję się jak małe dziecko i, że nie potrafię być silna. Ale przecież to nie moja wina, że jestem po prostu bardziej wrażliwa, niż one. Zawsze miałam nadzieję, że w każdej sytuacji będą potrafiły mnie zrozumieć, jednak jak widać, myliłam się. Wiedziałam natomiast, że nie zrobiły tego po chamsku, żeby mnie jeszcze bardziej dobić, zdołować. Sądzę, że po prostu miały dość mojego narzekania, w końcu były na wakacjach, chciały się dobrze bawić, a nie przejmować jakimiś moimi sprzeczkami z chłopakiem, którego znam zaledwie 1,5 tygodnia. Zrozumiałam je i kiedy wyszły, nie podążyłam za nimi, pozwoliłam pobyć im samym, w swoim towarzystwie. Odpocząć ode mnie. A one nie zawahały się nawet na chwilę. Alex szepnęła tylko, żebym zamknęła za sobą drzwi, bo nie chcą kolejnych problemów i wielkiej afery ze zgubienia kluczy, albo, że ktoś nas okradł. Kiwnęłam głową, że zrozumiałam i rzuciłam się na łóżko, wybuchając płaczem. Kilka minut później uspokoiłam się i zerknęłam na telefon odczytując godzinę 9:15 Uznałam, że warto byłoby już zejść na śniadanie, bo jeszcze mi się dostanie. Poprawiłam rozmazany makijaż, wysmarkałam nos i uczesałam włosy. Zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam na stołówkę. Zatrzymałam się chwilę przy drzwiach wejściowych i wychyliłam się, by zobaczyć gdzie siedzą dziewczyny. Wtedy ujrzałam stojącego obok Ashley Liama, który złożył słodkiego całusa na jej policzku. Nieco dalej w kolejce po herbatę stała Alex, do której doszedł Harry. Udało mi się tylko wyczytać z ruchu ust, że pytał, gdzie jestem, na co moja przyjaciółka tylko wzruszyła ramionami i nacisnęła czarną rączkę, by nalać do kubka wodę. Zrezygnowany wrócił do stolika, a mnie z tego wszystkiego znów zachciało się płakać. Nie tak wyobrażałam sobie te wakacje. Nie chciałam takich sytuacji. Jak widać, zawsze byłam pechowa i nadal jestem. Wzięłam głęboki wdech i weszłam na stołówkę. Oczy wszystkich zwróciły się na mnie. Popatrzyłam po nich nieco zdziwiona ich zachowaniem i sięgnęłam po talerz, który jeszcze był ciepły po wyjęciu ze zmywarki. Czułam na sobie spojrzenia całej kolonii i nauczycieli włącznie. Jednocześnie nie rozumiałam, dlaczego nie patrzą się tak na Mikeylę, Ashley i Alex? Przecież one też winne były temu wszystkiemu, równie jak ja. No, prawdopodobnie większość obozowiczów usłyszała też kłótnię moją i Harrego, ale w sumie to nie ich interes tak? Nie powinni się mieszać. Nałożyłam sobie tylko rogala, którego polecił mi na samym początku 'loczek'. Uśmiechnęłam się do siebie, wspominając tamten dzień i odwróciłam się przodem do ludzi, rozglądając się za wolnym miejscem. Moje przyjaciółki siedziały z Zaynem, Louisem, Liamem i Harrym, natomiast Niall przysiadł się do Megan i Katy. Przez chwilę zastanawiałam się nad zajęciem miejsca koło Horana, ale zrezygnowałam. W końcu zauważyłam miejsce na samym końcu, przy oknie. Udałam się tam, przechodząc koło stolików ze spuszczoną głową. Cały czas się na mnie patrzyli, co strasznie mnie denerwowało. Postawiłam talerz i oparłam głowę na dłoni, co jakiś czas smerając palcami skórę głowy, jak zawsze, kiedy się denerwowałam lub martwiłam. Uniosłam lekko wzrok, by zobaczyć, czy zmienili już pozycje. Na szczęście większość tak, ale niektórzy zerkali jeszcze na mnie, szeptając coś do koleżanki/kolegi na ucho. Zabrałam się za jedzenie rogala, ale tak naprawdę w ogóle nie miałam apetytu. Zrezygnowana odłożyłam go z powrotem na talerz i uniosłam głowę. Wtedy zauważyłam, że w moim kierunku zmierza, ubrana w niebieski denim, Cassandra. Przysiadła się i słodko się uśmiechając zaczęła mówić :
- Jak się czujesz kochana? - zmarszczyła czoło, udając troskliwą.
Wtedy coś mnie olśniło.
- Czego im nagadałaś? - zacisnęłam pięści i spoważniałam na twarzy.
- Dużo nie musiałam. Generalnie sama się wkopałaś - uśmiechnęła się.
- Słuchaj, to co się dzieje w moim życiu, to chyba moja sprawa tak? - szeptałam, ale wiedziałam, że zaraz podniosę głos.
- Ale ja tylko zabrałam ci krzesełko spod nóg. Pętlę sobie sama założyłaś na szyję.
To stwierdzenie mnie lekko przeraziło.
- Co im powiedziałaś? - syknęłam przez zaciśnięte szczęki.
Uśmiechnęła się.
- Powiedziałam prawdę. Że to ty dałaś klucz tym pedofilom narażając cały obóz. A później sami słyszeli o co pokłóciłaś się z Harrym.
- Daje ci to niesamowitą satysfakcję co? - mówiłam coraz głośniej.
Ludzie zaczęli spoglądać na ostatni stolik pod oknem, zaciekawieni tematem naszej rozmowy.
- Co tym osiągniesz? - pytałam. - Zniszczysz mnie? Tak? Po to przyjechałaś na obóz? Żeby kogoś zniszczyć? Żeby pokazać, że z tobą się nie zadziera? Że ty zawsze jesteś górą? - wstałam od stolika. Wiedziałam, że robię niepotrzebną szopkę, ale nie mogłam się powstrzymać. Emocje wzięły nade mną górę. Wybuchłam. Granice zostały przekroczone.  - NO TO BRAWO ! WYGRAŁAŚ ! Zadowolona jesteś teraz z siebie? Zepsułaś mi wakacje całkowicie, gratuluję. Dopisz sobie mnie jako kolejną osobę do listy 'przegranych z Cassandrą'. Może uda ci się dostać do rekordów Guinessa, czy coś. Serio, jesteś najlepsza - zatrzymałam się. - W niszczeniu ... - zastanowiłam się na chwilę. - Swojego życia - dokończyłam pewnie, a łzy spłynęły mi po policzkach. Wtedy do kłótni wtargnęła p. Sellod, która dopiero weszła na stołówkę.
- Co tu się dzieje? - zapytała zdziwiona i zaczęła rozglądać się po sali. Kiedy ujrzała płaczącą mnie, podeszła do naszego stolika. - Dziewczyny? Co jest?
- Nic - odpowiedziała wesoło Cassandra. - Jade wreszcie dowiedziała się prawdy o sobie - uśmiechnęła się bezczelnie.
Przez moment myślałam, że strzelę jej w twarz. Ale doszłam do wniosku, że nie mogę się zniżyć aż do takiego poziomu. Spojrzałam tylko w kierunku moich przyjaciółek i chłopaków i jedyne co mnie ucieszyło to to , że mieli przejęte tym wszystkim, miny. Wróciła do mnie nadzieja, że może jednak im chociaż trochę na mnie zależy. Otarłam policzek i przecisnęłam się pomiędzy stolikami. Poszłam na recepcję, oddałam klucz i wyszłam z hotelu.
***
Nie miałam ochoty na jakieś długie spacery, więc tylko doszłam do plaży i weszłam na molo. Doszłam do jego końca i oparłam się o barierkę, wlepiając wzrok w dal. Zaczęłam wmawiać sobie, że nie powinnam się tym wszystkim przejmować, bo zostały 3 dni do końca obozu, a kto wie, może nawet wrócimy wcześniej, za karę, jak wcześniej wspomniała pani Sellod. Jednak najgorsze było to, że mi zależało. Tak cholernie zależało mi na nich wszystkich. Na Alex, Ashley, Mikeyli, Megan, Katy, Louisie, Zaynie, Niallu, Liamie. I Harrym. Najbardziej chyba zależało mi właśnie na nim. Może dlatego, że czułam do niego coś, czego jeszcze nigdy do nikogo? Może dlatego, że był moim .. niby pierwszym chłopakiem? Pierwszą miłością. Ludzie popełniają głupstwa. Popełniają błędy. Każdy ma do tego prawo. Coś mu nie wyjdzie, dostanie nauczkę na przyszłość. Tamtego razu opiłyśmy się, pierwszy raz w życiu trochę za bardzo zaszalałyśmy. Wiem, że więcej tego nie zrobię, ale co się stało, to się nie odstanie. Nie rozumiałam tylko, dlaczego karzą jedynie mnie. Przecież razem ze mną były pozostałe trzy dziewczyny, które teraz siedziały w stołówce i patrzyły, jak Cassandra wyżywała się na mnie przed wszystkimi ludźmi. Nie dość, że wyszłam na totalnego tchórza i ofiarę, to jeszcze żadna z osób, nie wstała, nic nie powiedziała, by mnie obronić. Wydaje mi się, że to właśnie zraniło mnie najbardziej. Gdyby ktoś próbował obrażać Alex, czy którąś z moich przyjaciółek, jak mnie przed chwilą, na pewno nie siedziałabym bezczynnie, wpatrując się w całą szopkę, ale ruszyłabym swój tyłek i wyprowadziła ją z sali, czy też rozprawiła się z atakującym. Może nie jestem nie wiadomo jak silna, ale chociaż bym próbowała. Tego samego spodziewałam się po Harrym, czy dziewczynach. Zawiodły mnie, naprawdę mnie zawiodły, zwłaszcza, że jak mówiłam już wcześniej, słowa, które wypowiadała Cassandra były kompletnie bezpodstawne. Nawet jeśli ja dałam te klucze, to skąd ona mogła o tym wiedzieć? Jestem pewna, że ona to wszystko zaplanowała, uknuła, wyszykowała, żeby tylko mnie, nas, wrobić. Doskonale wiedziałam dlaczego. Zabrałam jej chłopaka, na którego leciała, a co gorsze, on to odwzajemnił, pozbawiając ją jakichkolwiek szans. Nie znam jej za dobrze, ale mogę się spodziewać, że jej nigdy nikt nie odmawia, że zawsze wygrywa. A tym razem? Przegrała pierwszą rundę i musiała przecież coś wykombinować, żeby się na mnie zemścić.
Idealny plan 'złoczyńcy'. Westchnęłam i pociągnęłam nosem. Próbowałam się uspokoić, ale to wszystko po prostu mnie przerosło. Totalnie przekroczyło granice mojej wytrzymałości. Nie mogłam pohamować łez, które wolno spływały po moich policzkach. Nagle usłyszałam czyjś głos za swoimi plecami :
- Coś się stało? Mogę jakoś pomóc? - odwróciłam się i ujrzałam chłopaka, około 19 lat. Uśmiechał się, jednocześnie wykazując chęć pomocy.
Pokręciłam szybko głową i uśmiechnęłam się.
- Na pewno?
- Tak - szepnęłam i odetchnęłam.
Uniósł brwi do góry, nie będąc pewien tego, czy ja co mówię.
- Nie, nie, naprawdę wszystko okej, nic się nie stało. Po prostu lekkie załamanie nerwowe.
- Chłopak?
Zastanowiłam się chwilę. W końcu pokiwałam lekko głową.
- W pewnym sensie.
- Pewnie jeszcze coś z rodziną? - zgadywał, ale ja wcale nie odbierałam tego za niekulturalne zachowanie.
Pokręciłam przecząco głową.
- Przyjaciółki?
- Zgadłeś - uśmiechnęłam się delikatnie, ale zaraz znowu spoważniałam.
Podszedł do mnie i tak jak ja, oparł się łokciami o barierkę.
- Zależy ci na nich?
- Tak - mruknęłam.
- To dlaczego tu stoisz? Idź, porozmawiaj, rozwiąż sytuację.
- To nie takie proste.
- Wiem, że nie powiesz mi dokładnie o co chodzi, pewnie i tak nie umiałbym się wczuć w twoją sytuację, prawdopodobnie bym nie zrozumiał tego właściwie - zaczął mówić. - Ale co by to nie było, zawsze powinnaś być mądrzejsza i wyciągnąć 'rękę na zgodę'. Życie ludzkie jest zbyt krótkie, żeby marnować czas na zbędne kłótnie, sprzeczki, obrażania się.
- Tak, wiem, ale ... straciłam do nich zaufanie. Byłam w krytycznej sytuacji, a żaden z nich nie przyszedł mi z pomocą, nie mogę się tak od razu rzucić na szyję i przepraszać, a później zachowywać się, jakby nic się nie stało. Nie mogę - odparłam i rozpłakałam się.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Nie płacz. To oznaka słabości. A ja wierzę, że jesteś silna. Widzę to po tobie, po twoich słowach, po oczach - szturchnął mnie łokciem - i nie mówię, że to ty masz przepraszać, ale pamiętaj - każdemu potrzebny jest czas, każdy popełnia błędy i każdy zasługuje na drugą szansę.
Pokiwałam głową, zgadzając się w pełni z jego słowami.
- Tak w ogóle to jak ci na imię? - zapytałam, spoglądając na niego kątem oka.
- Matt, a ty?
- Jade.
- W takim razie Jade, zapamiętaj to, co ci teraz powiedziałem. Oni przyjdą, przeproszą, bo zrozumieją, że źle zrobili. A ty wtedy - oczywiście decyzja należy do ciebie - ale moim zdaniem, jeżeli bardzo ci na nich zależy, a widzę to, powinnaś im wybaczyć i spróbować zapomnieć.
- Dziękuję za radę, otworzyłeś mi oczy i .. nie ukrywam, poprawiłeś nastrój - odwzajemniłam w końcu uśmiech, ale tym razem zupełnie szczerze. Spojrzałam na telefon. - Muszę lecieć. Mam zebranie w obozie.
- Jesteś tu na kolonii tak?
- Mhm. A ty? Mieszkasz tu?
- Ym, nie. Jutro z powrotem wracam do Australii, tam mieszkam.
- Zawsze chciałam zwiedzić Australię.
- Zapraszam, zapraszam, bardzo ładne miejsce! - odpowiedział, wystawiając białe zęby w wielkim uśmiechu. - Powodzenia - dodał jeszcze.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się i udałam się w stronę hotelu.

____________
No, ten rozdział jest dosyć długi i obfity, więc prosiłabym o komentarze ;))
Jak Wam się podoba? Jakie są wasze przewidywania dotyczące związku Jade i Harrego?
Kolejny powinnam dodać jutro, albo pojutrze. |kisses. < 3


sobota, 17 listopada 2012

Rozdział 12 : "Myślałem, że jestem dla ciebie kimś więcej "


Weszłyśmy do sali i doznałyśmy totalnego szoku. Popatrzyłyśmy na siebie nieco zdezorientowane, a później na panią Sellod.
- Heej dziewczyny - odparł jeden chłopak, a dwóch przytaknęło mu głową. Widać, że byli opici.
- Co wy tu robicie? - spytałam zdenerwowana.
- Oni przedstawili mi się, jako wasi koledzy z dyskoteki - powiedziała głośno opiekunka. Stała z założonymi rękami na piersi, a jej ciało aż gotowało się od złości. - Jak oni tu w ogóle weszli, proszę mi to wytłumaczyć. Znalazłam ich u was w pokoju.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem i zerknęłam na stojącą obok mnie Ashley.
- No co kochane? Nie pamiętacie? - odezwał się drugi, grubszy i spocony facet. - Dałyście nam jeden klucz i powiedziałyście, żebyśmy wpadli, kiedy będziemy mieli ochotę - zaśmiał się. Zaczęłam myśleć, twardo próbując przypomnieć sobie opisywaną przez nich sytuację.
W pewnym momencie dotarło do mnie, że mówił o pierwszym dniu kolonii, kiedy wyszłyśmy wspólnie na dyskotekę i lekko się zatraciłyśmy. I wszystko zaczęło składać się w jedną całość.
- Wiecie, że za coś takiego powinnam was usunąć natychmiastowo z wyjazdu? - oznajmiła kobieta i uniosła brwi do góry. Mężczyźni wydali z siebie ciche gwizdanie i buczenie.
Jeszcze nigdy nie czułam się tak sparaliżowana, miałam ochotę, ze wstydu, zapaść się pod ziemię. Oddychałyśmy szybko, każda z nas miała podniesioną adrenalinę o 120%.
- Przepraszamy, my po prostu - zaczęłam mówić, ale niegrzecznie mi przerwano.
- Nie przepraszajcie, chodźcie się zabawić ! - krzyknęli na raz i zaczęli do nas podchodzić.
Pani Sellod nacisnęła czerwony guzik i wezwała ochronę, która miała za zadanie wyprowadzić nieproszonych gości. Kiedy drzwi się otworzyły, a dwóch mężczyzn weszło do środka, ujrzałam stojących na holu Zayna, Louisa, Liama, Nialla i oczywiście Harrego, z przerażeniem na twarzy. Po chwili zaczęło się schodzić coraz więcej ludzi, a że wiedziałam, że rozmowa nie została jeszcze zakończona, a my nie miałyśmy okazji przeprosić i spróbować się wytłumaczyć, z powrotem zamknęłam drzwi.
- Nie znamy tych typów. Wiecie, że to mogą być jacyś pedofile? Niebezpieczeństwo czyha w każdym kącie, staramy się was chronić i nie puszczać po ulicach samych, a wy sprowadzacie takich ludzi do hotelu, gdzie wszyscy uczestnicy powinni czuć się najbezpieczniej! - krzyczała na nas, a my z pokorą przyjmowałyśmy do siebie każde słowo, które za każdym razem bolało coraz mocniej.
- Przepraszamy, naprawdę nie zamierzałyśmy - tłumaczyła Alex.
Oczy każdej momentalnie zaszkliły się. Wiedziałyśmy, że to nic nie da, i nie dość, że zostaniemy odesłane do domów, to jeszcze dowiedzą się o tym rodzice i będziemy miały przerąbane. Zapadła chwila ciszy. Po chwili usłyszałyśmy pukanie, jednak pani Sellod rozkazała jeszcze poczekać i oznajmiła, że nie skończyłyśmy.
- Jeszcze raz przepraszamy, jeżeli miałybyśmy szansę to obiecujemy, że nigdy się to nie powtórzy - mówiłam.
Pokręciła głową.
- Nie wiem dziewczyny co z wami zrobić. Zostały tylko cztery dni, nie wiem, czy jest sens odsyłać was do domów. Muszę to jeszcze uzgodnić z resztą. Przyjdziemy do was jutro po śniadaniu - powiedziała i pierwszy raz od dłuższego czasu, uśmiechnęła się delikatnie, jednak wiedziałyśmy, że wcale dobrze nie było.
Chwilę później kiwnęła nam głową i pozwoliła opuścić salę. Nacisnęłam klamkę i od razu poczułam ręce Harrego na swoich ramionach.
- Co się stało?! - zapytał przerażony. - Widziałem, że kogoś wyprowadzali, co to za typy?
Wzięłam głęboki wdech.
- Nieważne Harry - odparłam, udając, że nic się nie stało.
- Jak to nieważne, ważne ! Powiedz mi, kim byli ci mężczyźni, zrobili wam coś?
Lou, Zayn, Niall i Liam przybliżyli się do nas, nasłuchując co odpowiemy. Resztę kolonistów przegonili, nie chcieli, żeby zbyt wiele osób wiedziało, o jakimś chwilowym problemie. Zaczęliby rozsiewać plotki, a przecież nie o to nam chodziło.
- Nie, nie zrobili nam nic - mruknęłam, patrząc na dziewczyny.
- Więc o co chodziło?
- Naprawdę o nic Harry, zrozum no ! Nic się nie stało !
- Nic się nie stało? Nic się nie stało? To kim byli ci faceci?! - podniósł ton, a ja zaczęłam robić się coraz bardziej przerażona narastającą paniką.
- Harry spokojnie - złapał go za ramię Zayn.
Po nim głos zabrała Alex.
- Chodźmy, mam już tego dość, muszę odpocząć - Mikeyla wstała ze schodów i udała się do swojego pokoju, a za nią reszta.
Zostałam z Harrym sam na sam. Serce waliło mi jak opętane, nie mogłam wyrównać oddechu.
- Powiedz mi, po co wezwała was do swojego gabinetu pani Sellod - zaczął spokojnie, patrząc mi prosto w oczy.
Zacisnęłam szczęki, ale w końcu doszłam do wniosku, że nie ma sensu dłużej tego w sobie dusić, bo tak czy siak, powinnam mu to powiedzieć. Jedyne czego się bałam to to, że zacznie na mnie inaczej patrzeć, bo popełniłyśmy duży błąd, przez głupotę.
- Szóstego dnia obozu, poszłyśmy z Alex, Mikeylą i Ashley na dyskotekę. Pamiętasz? Wtedy ty poszedłeś z chłopakami grać w nogę. Nasz kontakt był dosyć dobry, ale nie byliśmy jeszcze parą - zaczęłam objaśniać sytuację, co chwilę zerkając na jego twarz, by zobaczyć jego reakcję. Wsłuchiwał się w moje słowa, wbijając wzrok w ziemię. - Świetnie się bawiłyśmy, tańczyłyśmy no i piłyśmy - zatrzymałam się na chwilę, ale zaraz mówiłam dalej - i wypiłyśmy za dużo. I może to zabrzmi śmiesznie, ale po raz pierwszy w życiu się opiłam, przynajmniej tak się czułam - uśmiechnęłam się. - Nie było to dobre zachowanie, ale w końcu jestem młoda i zdobywam doświadczenie. Na następny raz będę wiedziała, że we wszystkim trzeba zachować umiar. Taka nauczka.
- I co? Przespałaś się z którymś z nich? - przerwał mi i zacisnął wargi.
To już totalnie mnie osłabiło.
- Nie, oczywiście, że nie ! - zaprzeczyłam, nie mogąc uwierzyć, że oskarżył mnie o coś takiego. - Z tego co pamiętam, siedziałyśmy przy barze, a oni podeszli do nas. Zaczęli nas zaczepiać, ale generalnie wydawali się mili. Pytali skąd jesteśmy, na jak długo zostajemy. Potańczyliśmy, a później któraś z nas, nie wiem która, dała jednemu z nich klucz, co było okropnie głupim czynem, ale nie byłyśmy świadome tego co robimy !
- I myślisz, że to jest wytłumaczenie?
- Harry, kim ty jesteś, żeby mnie pouczać? Masz 19 lat, jesteś starszy ode mnie tylko o rok, nie powiesz mi, że nie popełniasz w życiu błędów.
- Myślałem, że jestem dla ciebie kimś więcej - mruknął.
- Jesteś -
- Więc chyba zasługiwałem na prawdę od razu co? Dlaczego nie zadzwoniłaś, żebyśmy po was przyszli,  tylko same w takim stanie, prowadzałyście się po mieście?
- Ja wiem, że się troszczysz, ale dałyśmy sobie radę -
- Właśnie widać - znowu mi przerwał.
Łzy napłynęły mi do oczu. Nastała głucha cisza.
- Ale tak właściwie, to jaki masz problem? - zapytałam w końcu.
- Jaki mam problem?
Pokiwałam głową i otarłam spływającą wodę, po prawym policzku.
- Myślałem, że coś między nami jest. Coś doroślejszego niż zwykłe zauroczenie. Myślałem, że o wszystkim sobie mówimy, że możemy sobie ufać.
- Bo tak jest - odpowiedziałam.
- To dlaczego nie powiedziałaś mi od razu? Dlaczego teraz, po wyjściu od pani Sellod, kłamałaś, że nic się nie stało?
- Nie chciałam cię martwić.
- Ale czy ty nie rozumiesz, że twoje problemy, to moje problemy?
- Pomyślałam, że za mało się znamy, żebyśmy aż tak się traktowali.
- Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę co ja do ciebie czuję? To nie jest zwykłe, chwilowe zauroczenie Jade. Znam cię zaledwie tydzień, a czuję się, jakbym znał cię wieki. To samo powiedziałaś mi na plaży.
- Wiem, pamiętam - wymamrotałam szybko. - Przepraszam, spanikowałam. Nie chciałyśmy was martwić tym wszystkim, póki nie wiemy jaka nas czeka za to kara.
- Kara? - zdziwił się.
- No tak. Naraziłyśmy obóz na niebezpieczeństwo, dodatkowo 'nasi koledzy' zdemolowali nasz pokój, musimy jakoś 'zapłacić'.
- Na przykład?
- Prawdopodobnie wracamy do domu - pociągnęłam nosem.
Chyba dopiero wtedy Harry zrozumiał, co tak naprawdę się dzieje.
- Ale zostało tylko 4 dni? Opłaca im się? - posmutniał i od razu zrobił się spokojniejszy.
Wzruszyłam ramionami.
- Muszę iść - szepnęłam i wstałam z podłogi.
Popatrzył na mnie i chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie zdążył, bo szybko uciekłam do pokoju.

_______
no i musiałam wprowadzić trochę smutku, bo przecież było nudno.
pogodzą się? piszcie w komentarzach ! | kisses. <3

wtorek, 13 listopada 2012

Rozdział 11 : " No tak, to by było dosyć sprawiedliwe "


Minął pierwszy tydzień kolonii. Oficjalnie jestem z Harrym, a Ashley związała się z Liamem. Pozostali są w bliskich stosunkach przyjacielskich i póki co nie wygląda, jakby miało się coś zmienić, ale kto wie? Wieczorem siedząc z loczkiem na plaży, zaczęłam rozmyślać o tym, co będzie kiedy wyjazd się skończy. On pojedzie w swoją stronę, ja w swoją. Mieszkamy w tym samym kraju, ale niestety w różnych jego zakątkach, które położone są od siebie w dosyć dużej odległości. Mówił mi, żebym się tym nie przejmowała, będziemy się spotykać, ale ja i tak wiem, że długo tego nie pociągniemy. Związki na odległość po prostu nie mają szans na przetrwanie, nawet jeżeli obydwie strony tego tak bardzo chcą. Jest to zbyt ciężkie. Ludzie się nie widują albo wręcz bardzo rzadko. Mówią sobie o mniejszej ilości rzeczy niż wcześniej, które czasami potrafią na wszystkim zaważyć. Kocham go, naprawdę go kocham. Nie mogę sobie wyobrazić, jak to będzie, kiedy wstanę rano i nie zjem z nim śniadania, nie wsiądę z nim do windy, wieczorem nie przejdziemy się wspólnie po plaży. Chcąc znaleźć sobie chłopaka w wakacje, takich rzeczy nie przemyślałam. No i teraz mam, będę miała.
Przyciągnęłam kolana do siebie i przechyliłam się w prawą stronę, tak, że opierałam się ramieniem o chłopaka.
- O czym tak myślisz? - zapytał.
- Mówiłam Ci już - mruknęłam.
- Znowu? Przecież wyjaśniłem ci wszystko, będziemy się spotykać -
- Taak, wiem, przez miesiąc - przerwałam mu i wciągnęłam głęboko powietrze.
Pokręcił głową z niedowierzaniem i spojrzał na mnie, zmuszając mnie do tego samego.
Pochylił się i na dwóch palcach prawej ręki wzniósł moją brodę, a następnie delikatnie musnął dolną wargę. Uśmiechnęłam się i przytuliłam się do niego. Przesiedzieliśmy tak jeszcze około godzinę, a później zebraliśmy się do hotelu, gdyż opiekunowie zorganizowali nam 'wieczór karaoke'.
***
Założyłam : http://www.polyvore.com/new/set?id=58743531
i razem z dziewczynami zbiegłyśmy na dużą salę, tuż obok stołówki. Wszędzie porozwieszane były kolorowe lampki, jak na choinkę, gdzieniegdzie stały reflektory, a na środku duża scena, a na niej dwa mikrofony umieszczone w stojakach. Zrobiłam minę a'la 'podziw' i zajęłam miejsce w pierwszym rzędzie. Koło nas usadowiła się Megan,
a koło niej siadła Cassandra ze swoimi koleżankami, tym o to sposobem, zajmując resztę miejsc, które na początku miały być dla części chłopaków. Wzruszyłam ramionami i wyrzuciłam rękę do tyłu, kładąc dłoń na jednym z krzeseł, by 'zająć' rządek. Gadałam z dziewczynami, kiedy nagle poczułam lekki nacisk. Syknęłam cicho i odwróciłam energicznie głowę,
by zobaczyć kto siedzi mi na ręce. Ujrzałam śmiejącego się Louis'a na co tylko pokiwałam głową i wyciągnęłam dłoń.
- Kochani ! Kochani ! - krzyczała p. Sellod przez mikrofon, by uciszyć zebraną młodzież. - Witam was na wieczorze karaoke. Dzisiaj każdy z was będzie mógł sobie coś zaśpiewać, prosimy się nie wstydzić! Jeżeli ktoś umie , to bardzo dobrze, jeżeli nie, to też bardzo dobrze!
Niech dzisiaj każdy dobrze się bawi, zrozumiano?
- TAK - odpowiedzieliśmy chórem.
- To kto na pierwszy ogień? Kto rozrusza imprezę? - zapytał Pomarańcza.
- Ja - usłyszałam po swojej prawej stronie i zaraz ujrzałam wchodzącą po schodkach Cassandrę.
- Cassandra, brawo za odwagę, przywitajmy ją oklaskami - powiedziała p. Sellod.
Rozległy się brawa, a niektórzy nawet gwizdali. Nie obyło się bez wiwatowania. Jak już na całość, to na całość. Stanęła dumnie na scenie, wypychając swe wdzięki do przodu i pokazując je dosyć odważnie, poprzez mega ogromny dekolt. Dziwne, nie przeszkadzało jej to, że wygląda nieco nieładnie. Dobrze wiecie, o co mi chodzi. Pochyliła się do Pomarańczy, by wybrać odpowiednią piosenkę, a on jak to facet, nie powstrzymał się, by nie spojrzeć jej w cycki. W końcu zdecydowała się na utwór, uderzając w niego wskazującym palcem, po czym wróciła do poprzedniej pozycji i uśmiechała się słodko do publiczności. Odwzajemniłam uśmiech, ale nieco bardziej sztucznie. No co będę udawać. Nie lubię jej i już, tak? W końcu nie pisze nigdzie, że dla każdego mam być miła i uprzejma, zwłaszcza, że oni nie są tacy w stosunku do mnie. Usłyszałam melodię mojej ulubionej piosenki. W duchu błagałam, żeby jej nie zepsuła. Prosiłam los o to, by się okazało, że umie śpiewać.
"There's a fire, starting in my heart" - wyśpiewała mocnym, jednak nieco zachwianym głosem.
Otworzyłam oczy ze zdziwienia i spojrzałam na Harrego, który wystukiwał rytm stopą, uśmiechając się przy tym. Wpatrywał się w Cassandrę, a ta puszczała mu oczka. Starałam się nie być zazdrosną i wychodziło mi to. Nagle skrzywiłam się, gdyż nie trafiła w melodię i niezbyt dobrze wyciągnęła dźwięk, co skutkowało fałszem i to dosyć słyszalnym. Mimo tego, wciąż uśmiechała się, jakby nic nie zaszło, za co miała u mnie plusa. W tym momencie przez mózg przeleciało mi mnóstwo myśli, mówiących, że może ona wcale nie jest taka zła, może tak się zachowuje, bo po prostu podoba się jej Harry. W sumie to nie wiem, jak ja bym się zachowała, gdybym była na jej miejscu. No, na pewno nie byłabym, aż tak bezczelna i chamska, ale kto wie? Emocje czasami biorą górę, a ty się im poddajesz. Odśpiewała ostatnie słowa i podziękowała słodko wszystkim słuchającym, ukłoniła się jak przystoi na księżniczkę i zgrabnie zeszła po schodkach. Usiadła na krzesełku z pełną gracją i zachichotała do swoich koleżanek, które zaczęły jej gratulować i prawić komplementy.
- Brawo, brawo, dziękujemy Cassandro, kto kolejnym ochotnikiem?
Zapadła cisza, a wszyscy popatrzyli się po sobie.
- To może ja? - odezwał się Liam, na co Ashley pokiwała twierdząco głową. Payne wykonał piosenkę 'I'm Yours', która wyszła mu wprost genialnie. Kolejny na odwagę zebrał się Niall, który zagrał na gitarze klasycznej, więc wykonał piosenkę acapella. Po nim poszła jakaś dziewczyna o imieniu Katy, która lekko fałszowała, ale generalnie poszło jej nieźle. Kolejną osobą był Zayn. Po nim Louis. Następne były dwie dziewczyny, które wykonały kawałek piosenki 'The One That Got Away' Katy Perry.
- Jade, a ty? - Harry szturchnął mnie w ramię i uśmiechnął się, na co mnie, jak zwykle, z nóg, zrobiła się wata. Nie wiem dlaczego on tak na mnie działał.
Pokręciłam przecząco głową.
- No co nie, idź, spróbuj, wszyscy już byli.
- Nie wszyscy - mruknęłam. - Ty nie byłeś.
- A jak pójdę, to ty pójdziesz? - zapytał i uniósł brwi do góry.
Zastanowiłam się przez chwilę.
- No tak, to by było dosyć sprawiedliwe - odparłam i uśmiechnęłam się.
- Okej - podniósł rękę do góry. - To mogę ja? - zgłosił się.
Wtedy zorientowałam się, że nie żartował i skoro obiecałam, to naprawdę będę musiała wyjść na scenę i przed tymi wszystkimi ludźmi, odśpiewać swoje. Żeby to jeszcze można śpiewaniem nazwać. Styles wybrał piosenkę ' Isn't She Lovely ' Stevie'go Wondera.
Śpiewając pokazywał na mnie palcem, przez co zrobiłam się totalnie czerwona jak burak. Przynajmniej tak się czułam. Wykonywał niesamowicie śmieszne ruchy taneczne, a więc wszyscy, nawet Pomarańcza, leżeli ze śmiechu. Po skończeniu zeskoczył ze sceny przede mnie i ręką pokazał mi schodki.
- Twoja kolej - mruknął nieco zdyszany całym szaleństwem i ponownie uroczo się uśmiechnął. - No? Umawialiśmy się, pamiętasz?
Kiwnęłam głową i przejęłam mikrofon.
- Jaką piosenkę? - zapytała pani Sellod.
Zerknęłam w katalog i wyszukałam litery T.
- Tą - wskazałam palcem, a po chwili usłyszałam pierwsze nuty pianina.
Zdecydowałam się na lekkie wyciszenie grupy i wybrałam piosenkę o tytule 'Titanium' Davida Guetty i Sia, ale melodia wygrywana była, jak już wcześniej wspomniałam, poprzez pianino co nadawało jej dodatkowego uroku. Była wolniejsza i bardziej przejmująca.
' You shout it loud, but i can't hear a word you say, I'm critizied not saying much '
Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech i zaczęłam zastanawiać się nad sensem wyśpiewywanych słów. W czasie całej piosenki, zerknęłam na publiczność kilka razy, ale oni wciąż nie zmieniali swoich pozycji. Wszyscy siedzieli jakby wryci w krzesła, jak gdyby byli zahipnotyzowani. Nie spodziewałam się takiej reakcji na swoje 'śpiewanie', uznawałam to wręcz za niemożliwe, więc doszłam do wniosku, że pewnie patrzą tak na mnie dlatego, że zastanawiają się, kto wpuścił mnie w ogóle na scenę i jak ja mam odwagę coś takiego robić, skoro tego kompletnie nie potrafię. Speszyłam się, ale na szczęście to była już końcówka i urwanego słowa, praktycznie w ogóle nie było słychać. Rozległy się głośne brawa i wiwaty. Cassandra założyła nogę na nogę i tylko i wyłącznie z grzeczności postukała kilka razy palcami w wewnętrzną stronę swojej lewej dłoni. Zeszłam z podestu, ale nie doszłam do krzesełka, gdyż w drodze złapał mnie Harry i z powrotem zaciągnął na poprzednie miejsce, czyli na scenę. Dał mi mikrofon i krzyknął : "Dwójkę poproszę!" Puścił mi oczko. ( TERAZ PUŚĆ TĘ )

- Na pewno to znasz - poprawił włosy - daj czadu ! - dodał jeszcze i zaczął tańczyć.
Po chwili rozluźniłam się i wykonywałam dziwne ruchy, prawdopodobnie zbliżone nieco do małpich? Kij z tym, ważne, że świetnie się bawiliśmy. Zaśpiewaliśmy duet, a na koniec dostałam czułego buziaka w policzek, na co odpowiedziałam uśmiechem. Naszą 'wspólną' chwilę przerwał donośny i przeraźliwy krzyk pani Sellod.
- Dziewczyny z pokoju 269 - wskazała na nas. - Zapraszam do mnie ! - wrzasnęła, czerwona ze złości i udała się w kierunku swojego pokoju.
Spojrzałyśmy na siebie z przerażeniem i zdziwione całą sytuacją, pokornie udałyśmy się za nią. Liam, Harry, Zayn, Louis i Niall pobiegli za nami, jednak p. Sellod nie pozwoliła im wejść do pokoju. Niegrzecznie zatrzasnęła im drzwi przed nosem, więc zmuszeni byli poczekać.

____
Wreszcie dodałam rozdział, jest trochę dłuższy i w miarę mi się podoba.
Kolejny nie wiem kiedy, ponieważ jak mówiłam/pisałam, mam teraz MNÓSTWO nauki.

Jak Wam się podoba?
PRZECZYTASZ - KOMMENT ! <3 |kisses. <3

środa, 7 listopada 2012

Rozdział 10 : " Tak, panie Styles "


Poczułam lekki strach, ale po chwili minął, gdyż był bezpodstawny. Uśmiechnęłam się i szepnęłam, wciąż nic nie widząc :
- Mam zacząć krzyczeć?
- Nie - usłyszałam - tylko podążać za mną.
Znów wszystko widziałam. Odwróciłam się i zobaczyłam Harrego, ubranego w szare rurki i czarną bluzkę, z białym napisem ' Hipsta Please '.
- Ładna koszulka - powiedziałam, przypominając sobie, że byłam w podobnej drugiego dnia kolonii.
- Wiem - odparł i uśmiechnął się. - Idziemy?
Skinęłam głową i ruszyłam tuż obok niego. Szliśmy brzegiem morza, w kierunku wysokich skałek. Przystanęliśmy przy kamieniu. Harry wysunął się na przód i wspiął się na głaz. Odwrócił się i podał mi rękę. Przyjęłam pomoc i weszłam za nim. Zeskoczyliśmy z powrotem na piach, gdzie ujrzałam coś pięknego, czego jeszcze nikt dla mnie nie zrobił. Gdzieniegdzie, na drewnianych pachołkach, stały lampiony. Na piasku, ułożony był duży koc, a na nim koszyk z jedzeniem i picie. Przyjrzałam się dokładnie całemu wystrojowi i spojrzałam na Harrego, który stał z włożonymi w kieszenie rękami, nieco zawstydzony, zagryzł dolną wargę.
- Z jakiej to okazji? - zapytałam, wskazując rękę na stworzone ' dzieło '.
- Tak, po prostu. Urządziłem 'mini piknik', by móc godnie dokończyć rozmowę, którą tak nieładnie przerwano nam poprzedniej nocy.
- Mhm, masz na myśli 7 minut w szafie? - uniosłam brwi do góry z widocznym uśmiechem na twarzy.
- Tak, dokładnie - mruknął i usiadł na kocu, a ja uczyniłam to samo.
Zaczęliśmy rozmawiać, przegryzając winogrona i truskawki. Dowiedziałam się, że do niedawna był członkiem zespołu muzycznego w swojej szkole o nazwie 'White Eskimo', jednak rozpadli się, kiedy ukończyli szkołę. Nadal utrzymuje kontakt z kolegami, ale wiadomo, że jest on znacznie słabszy niż kiedyś. Opowiadał mi o swojej rodzinie, o swojej mamie Annie, której zawdzięcza wszystkie swoje sukcesy. Mówił mi, że z rodziny, to w sumie ona jedyna go tak bardzo wspiera we wszystkich decyzjach i namawia go do pójścia do różnych programów muzycznych, by mógł podzielić się swoim talentem z innymi. Gdy usłyszałam o tym, nie zawahałam się poprosić, by coś mi zaśpiewał. Wtedy on, zza skałki, wyciągnął gitarę i zaczął brząkać, z czego po chwili powstała piękna melodia. Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia i zaczęłam się śmiać, nie dowierzając, że to wszystko dzieje się naprawdę.
- Mówiłaś, że lubisz jak ktoś dla ciebie śpiewa, tak? - zapytał.
Kiwnęłam głową i wyszczerzyłam zęby, w dalszym ciągu zachwycona tym, że wszystko spamiętał. Zagrał wstęp po czym z jego ust wydobył się magiczny, lekko zachrypnięty głos.( wyobrażamy sobie Harrego ;D)

" Don't break my heart before I give it to you
Don't tell me no before I ask you to
Don't say it doesn't fit before you try it on
There's too much to lose to be wrong.
And it feels like there's something here
But I wanna see it before it disappears
And if there's something real between me and you
Well are we both open to "
Wpatrywałam się w niezwykle perfekcyjne pociągnięcia po strunach. On tylko mocniej lub lżej przyciska dany 'sznureczek', a z tego powstaje coś tak cudownego, ujmującego. Już wiedziałam dlaczego wszystkie dziewczyny lecą na chłopaków z gitarami. Słuchałam dalszej części piosenki i głęboko zastanawiałam się nad każdym jej słowem. Co chwilę uśmiechałam się do siebie. W brzuchu roiło mi się od motyli. Zerknęłam niego, a w tym samym czasie on na mnie, nie przestając śpiewać. Na twarzy zagościł mu szczery uśmiech, co zaraziło mnie momentalnie. W pewnym momencie zamknęłam oczy i opierając się na rękach, odchyliłam się do tyłu, wsłuchując się w melodię. Oddychałam spokojnie.

"All these possibilities

Oh these possibilities
Are written in the stars
We are who we are baby
And I can't help but think that possibly
There's possibility" - dokończył.

Otworzyłam oczy i wróciłam do poprzedniej pozycji.
- Wow, to było .. wow - nie mogłam wydusić z siebie słowa.
Uśmiechnął się.
- A te słowa były .. wow - mówiłam dalej pełna zachwytu. - I w ogóle było .. wow - uderzyłam się ręką w czoło. - Znowu robię z siebie debila - mruknęłam zrezygnowana i odwróciłam twarz w drugą stronę, wywracając oczami i nie mogąc zrozumieć dlaczego zawsze wszystko muszę zepsuć.
- Nie robisz - wydukał.
Spojrzałam na niego i uniosłam brwi do góry z miną ' Ta, jasne '. I wtedy poczułam coś, czego jeszcze nigdy. Jego zielone oczy wędrowały po mojej głowie. Od włosów do brody, później z powrotem wrócił nimi na moje usta, później na oczy. Zbliżył się do mnie, a ja do niego. Zaśmialiśmy się obydwoje, po czym szepnęłam :
- Czuję się, jakbym znała cię od dawna, dziwne prawda?
Wolno pokiwał głową i jeszcze bardziej przysunął się do mnie. Patrzyliśmy, jeszcze przez chwilę, sobie w oczy, kiedy wreszcie pochylił się, a nasze usta złączyły się w magicznym pocałunku.

***
Zebraliśmy wszystkie rzeczy i zgodnie z poprzednimi ustaleniami opiekunów, wróciliśmy na obiad. Zmieniło się tylko to, że tym razem szliśmy trzymając się za ręce. Oprócz tego ja niosłam gitarę, a on koszyk z resztkami jedzenia. Po drodze jeszcze rozmawialiśmy i dzieliliśmy się różnymi ciekawostkami na swój temat.
- Więc jesteśmy oficjalnie parą? - zapytał niepewnie.
Zrobiłam zdziwioną minę i puściłam jego rękę.
- Co? - skrzywiłam się.
Speszył się i przystanął.
- Razem? Ja cię w ogóle nie znam - powiedziałam i zmarszczyłam czoło. - Weź, co ty sobie wyobrażasz? - dokończyłam, ale widząc jego zdezorientowaną twarz, wybuchłam śmiechem.
Przekręcił głowę w lewą stronę i opuścił ramiona na znak bezsilności. Pokręcił głową z niedowierzaniem, puścił torbę na ziemię i zwrócił się ku mnie.
- O ty - mruknął i rzucił się na mnie, śmiejąc się w głos.
Podniósł mnie do góry i zaczął się ze mną obracać dookoła własnej osi. Tak, tak, jak w tych wszystkich romantycznych filmach. Zawsze marzyłam, by znaleźć się w takiej sytuacji. W końcu pozwolił mi stanąć na nogach. Śmialiśmy się jeszcze przez chwilę, próbując wyrównać oddech.
- Tak, panie Styles. Zgadzam się - szepnęłam i pocałowałam go w policzek.
Odwzajemnił uśmiech, z powrotem złapał mnie za rękę i udaliśmy się w kierunku hotelu, gdyż zostało jedynie 10 minut do obiadu, a po poprzedniej sytuacji, nie mogliśmy sobie pozwolić na jakiekolwiek spóźnienia.

***
Dziewczyny siedziały przy stoliku i zajadały się naleśnikami z truskawkami, rozmawiając przy tym. Chłopaki jedli frytki i jakieś mięso i też rozmawiali. Cassandra jak zwykle wzięła sobie tylko sałatkę i sok, gdyż 'dbała o linię'. Stanęliśmy w wejściu, wciąż trzymając swe dłonie w uścisku. Ashley na nasz widok wypuściła widelec z ręki i otworzyła szeroko buzię. Po niej uczyniły to Alex, Mikeyla i Megan, która dosiadła się do naszego stolika. Zayn widząc dziwną reakcję Alex, odwrócił się, by zobaczyć, co ją tak zaskoczyło. Otworzył szeroko oczy i zaczął stukać w ramię pozostałych. Zakryli sobie buzie rękami, a na ich twarzach momentalnie zagościł uśmiech. Spojrzałam na Harrego i zachichotałam, po czym podeszliśmy do blatu i zaczęliśmy nabierać jedzenie. Zerknęłam w stronę stolika Cassandry i jej świty. Jej dwie przyjaciółki pocieszały i uspakajały liderkę, mówiąc, że nie jest warta, i że od złości się robią zmarszczki itp, itd. Nie żebym się cieszyła z czyjegoś smutku ... Co ja gadam ?! Byłam bardziej zadowolona niż kiedykolwiek wcześniej !

______
Z powodu tego, iż dzisiaj miałam dzień wolny od szkoły (choroba) nabazgrałam taki rozdział.
Dodałam muzykę i w ogóle, więc wiecie, jest taki ' urozmaicony ' .
Jak Wam się podoba? :) | kisses. <3

poniedziałek, 5 listopada 2012

Rozdział 9 : "Rozumiesz?"


- Ciasno - szepnęłam poprzez śmiech. - Mamy tu wytrzymać 7 minut?
- Noo - odparł chichocząc.
- Jak wam tam? - usłyszeliśmy głos Alex.
- Bardzo fajnie ! Ciepło !
- I ciemno - dodał.
- Będziecie się całować?
- No pewnie ! - krzyknął Harry i spojrzał na mnie.
Zaczerwieniłam się, na szczęście nie widział tego.
- Może się lepiej zapoznamy? - spytałam. - Skoro już tak stoimy, oko w oko ...
- Twarzą w twarz ...
- Nos w nos...
- Usta w usta ...
- Ręka w rękę ...
- Noga w nogę ...
- Dobra, brak mi pomysłów - stwierdziłam i oparłam się plecami o ściankę.
- Wiesz, jestem pewien, że nas podsłuchują.
Przystawił twarz do drzwi i energicznie je odsunął. Miał rację. Wystraszyli się i szybko odsunęli się od szafy, jak gdyby nic się nie stało.
- Co tam? - zapytała Mikeyla.
- Ile nam zostało czasu? - spytał i uniósł brwi do góry.
Liam zerknął na zegarek.
- 3 minuty.
- O to musimy się pospieszyć z tym całowaniem - mruknął i z powrotem zasunął płytę, zostawiając ich lekko zdezorientowanych.
- Nieźle to załatwiłeś - odparłam i zaśmiałam się.
- Okej, mamy mało czasu, więc szybciutko gramy w 10 pytań, chcę cię bliżej poznać - wymamrotał i mówił dalej. - Jesteś z ?
- Cambridge, UK, a ty jesteś z ?
- Holmes Chapel, UK. Liczba twoich poprzednich chłopaków wynosi -
- Zero, twoich dziewczyn -
- Jeden. Lubisz jak ?
- Ktoś wie czego potrzebuję, dba o mnie, śpiewa dla mnie, dobrze się bawi i jest sobą. Twoje największe marzenie?
- Być szczęśliwym w przyszłości, czyli założyć rodzinę i zarabiać na życie czymś, co będzie mi dawało przyjemność. Chciałabyś zostać ?
- Dziennikarką lub fotografem. Najbardziej wstydliwa rzecz w twoim życiu to?
- Zapomnienie o randce, ulubiona potrawa?
- Lasagne, ulubiona kawiarnia ?
- Starbucks, Twoja?
- Również. Ideał dziewczyny?
- Stoi przede mną, ideał chłopaka?
Nastała chwila ciszy. Kompletnie nie wiedziałam co odpowiedzieć. W tym momencie oślepiło nas światło wydobywające się z wiszącego żyrandola w pokoju, gdyż Niall odsunął drzwi od szafy.
- Będą dzieci? - zaśmiał się.
Uśmiechnęłam się do Harrego, lekko speszona i wyszłam z szafy, a na odpowiedź puknęłam blondyna w czoło i pokręciłam głową z niedowierzaniem. Graliśmy w to jeszcze przez około 2 godziny, w ciągu których zostałam pocałowana przez Harrego raz w rękę, raz przez Zayna, Liama i raz przez Louisa. Liam pocałował też raz w rękę Ashley, na co ona odpowiedziała słodkim uśmiechem. Ogólnie, wieczór wypadł lepiej, niż nam się wydawało. Bliżej się poznaliśmy i wtedy zrozumieliśmy, że te wakacje, nie będą zwykłym wyjazdem. Wiedzieliśmy, że kompletnie odwrócą nasze życie, wprowadzą dużo szumu. Pozostaje tylko pytanie jakiego? Pozytywnego, czy negatywnego?

***
"Po śniadaniu spotkajmy się na plaży " - odczytałam sms'a i pokazałam go dziewczynom.
Popiszczałyśmy trochę, a później doszłam do wniosku, że wpadłam w tarapaty. Jeszcze nigdy nie miałam chłopaka. Jeszcze nigdy nie byłam zakochana. Nie wiem jak to jest. Nie wiem jak rozpoznać uczucie zwane miłością. Podoba mi się facet, ale czy to znaczy, że od razu jestem w nim zakochana? A jeżeli on chce mnie wykorzystać? Jeżeli myśli tylko o 'jednym'? Wszystkie te rzeczy kłębiły się w moim mózgu, podczas wybierania ubrania na śniadanie.
Bałam się. Strasznie się bałam. Nie wiedziałam jak się zachować.
- Dziewczyny, weźcie mi doradźcie. Jak będzie chciał mnie pocałować, to co mam zrobić?
- Pocałować go? - zrobiły zdziwione miny.
- Pfff ... - prychnęłam zrezygnowana.
- No co ty, Jade, czego się boisz? Podoba ci się?
- No .. tak, jest fajny i tak dalej - mówiłam.
- A ty podobasz się jemu. Jeżeli ciągle będziesz rezygnować, nigdy nie przekroczysz bariery i nigdy nie przestaniesz się bać, rozumiesz? - Ash złapała mnie za ramiona i spojrzała mi prosto w oczy - Rozumiesz? - powtórzyła.
Kiwnęłam głową i przytuliłam się do niej, a później do Mikeyili i Alex.
- Dziękuję, że jesteście - uśmiechnęłam się i sięgnęłam do szafy, by wybrać ubranie.
***
Do stołówki skradałam się jak lis. Uświadomiłam sobie w końcu, że nie ma przecież sensu, ponieważ i tak koło nich będziemy siedzieć i tak. Standardowo wybrałam rogalika z dżemem i nalałam sobie herbaty z cytryną. Siadłam przy stole i wtedy zorientowałam się, że ... Harrego nie ma.
- Louis - zawołałam chłopaka. - Gdzie wasz piąty kolega?
Ale on tylko odwrócił się i uśmiechnął się do reszty, oni zachichotali, Zayn poruszał znacząco brwiami i zabrali się do jedzenia. Zrobiłam zdziwioną minę, dokończyłam rogala. Minęłam, dopiero co, idące przyjaciółki do stolika, szepnęłam, że idę na plażę i wybiegłam z sali.
Byłam ubrana w : http://www.polyvore.com/cgi/set?id=62681078&.locale=pl.
Tą samą drogą co zwykle, dotarłam do ustalonego wcześniej z chłopakiem miejsca.
Rozejrzałam się w prawo i lewo w poszukiwaniu Stylesa. Zdziwiłam się, bo nigdzie go nie było. Wyjęłam telefon, by zadzwonić, kiedy nagle zrobiło mi się czarno przed oczami.
________
Rozdział krótszy niż zwykle, nie miałam czasu pisać więcej.
Jak myślicie, co stało się Jade? : C
Do zobaczenia wkrótce ! <3 | kisses.

sobota, 3 listopada 2012

Rozdział 8 : " Ups? "


Pomimo tego, iż było już popołudnie, Miami, to miasto charakteryzujące się dosyć wysokimi temperaturami nawet o godzinach już prawie wieczornych. Nie była to pora do opalania się, ale jeżeli ktoś chciałby po prostu poleżeć w cieple, czy pomoczyć nogi, plaża, byłaby dla niego miejscem idealnym. Z takim nastawieniem podążałyśmy chodnikiem wzdłuż wysokich kamieniczek, z których co jakiś czas wynurzał się człowiek, kiwając głową na powitanie lub uśmiechając się. Odwzajemniałyśmy gesty, zwłaszcza, kiedy był to jakiś godny uwagi chłopak.
Wiecie, tam to sami 'skejci'. Było na kogo popatrzeć. Dotarłyśmy do celu i zaczęłyśmy się rozglądać za naszymi 'kumplami'.
- Tam ! - wskazała palcem Ashley, na siedzących przy brzegu morza, pięciu chłopaków.
Zdjęłyśmy buty i boso, po ciepłym piasku, ruszyłyśmy w ich kierunku. Postanowiłyśmy ich przestraszyć. Każda z nas po cichu zakradła się od tyłu. Na dany znak rzuciłyśmy się im na plecy, wydając z siebie głośne ' buu '. Nie udało nam się, wyglądali tylko na zaskoczonych.
Kiedy zorientowałam się, że moja ręka spoczywa na gołej klatce piersiowej Harrego, speszyłam się i szybko ją zabrałam, na co on tylko cicho zachichotał. Rozłożyłyśmy ręczniki, pod nimi, ale jednocześnie zrobiliśmy kółko. Leżałam na przeciwko Harrego. On u góry, ja na dole. Obok mnie Ashley, a na przeciwko Liam i tak dalej. Niall leżał koło Harrego, po jego prawej stronie, czyli automatycznie koło mnie, z czego się cieszyłam, bo miał dużo jedzenia.
- Czemu nie wzięłyście ze sobą Megan? - zapytał, nieco smutny.
- Przepraszamy - odpowiedziałam troskliwie. - Na następny raz ją zaprosimy, okej?
- Okej - uśmiechnął się. - A dzisiaj na szczęście mam jedzenie - dodał jeszcze i wyciągnął z torby paczkę chipsów. - Chce ktoś?
- No pewnie, co się pytasz - krzyknęła Mikeyla.
- Widzę, że ktoś o wielkim żołądku?
Kiwnęła głową.
- Ale my też lubimy jeść, co nie dziewczyny? - spojrzałam na Alex i Ashley.
- Noo - odparły jednocześnie.
Wzrok z zajadającego się chipsami Nialla, przeniosłam na Harrego, który leżał na brzuchu, wpatrując się w ocean.
- A co ty tam tak patrzysz? - szepnęłam i zmarszczyłam czoło.
Potrząsnął głową i poprawił włosy.
- Hm? - mruknął.
- Co ty tam tak patrzysz? - powtórzyłam.
- Jakoś tak się zapatrzyłem - odparł i uśmiechnął się.
Chcąc odrzucić peta, leżącego pomiędzy moim, a jego ręcznikiem, oparłam palca wskazującego o kciuka, przystawiłam do śmiecia i pstryknęłam. Przez przypadkiem fala pasku, poleciała Harremu na włosy, na co ten z zaskoczenia szeroko otworzył oczy i buzię.
- Ups ? - mruknęłam i zacisnęłam wargi, by nie wybuchnąć śmiechem.
Przekręcił głowę w lewą stronę, unosząc brwi do góry i nabrał garść piasku.
- Nie ! - powiedziałam głośno i wystawiłam rękę.
Uśmiechnął się zadziornie i podrzucił piach do góry, który opadł na moje ciało.
Zaczęła się wojna na piach. Ja rzucałam w niego, on we mnie. Co chwilę słyszałam tylko krzyki Nialla i innych, że sypiemy na chipsy i w ogóle, ale nie umiałam tego zahamować.
Obydwoje podnieśliśmy się i odeszliśmy kawałek od ręczników. Tyle, ze wtedy nie sypaliśmy się piaskiem z dłoni, a kopaliśmy go nogami. W pewnym momencie podbiegł do mnie, podniósł i zarzucił na plecy.
- Nie, Harry, nie, nie ! - krzyczałam przez śmiech, klepiąc go dłońmi w plecy.
Nie zwracał uwagi. Nagle zauważyłam, że schodzimy coraz niżej i niżej, kiedy zorientowałam się co jest grane.
- HARRY NIE, PROSZĘ CIĘ, WODA JEST PEWNIE ZIMNA, WEŹ NO, ASHLEY POMOCY ! - darłam się i machałam rękami, ale było już za późno.
Poczułam tylko lekki chłód i zatkałam nos, gdyż znajdowałam się pod wodą. Wynurzyłam się i zobaczyłam skręcającego się ze śmiechu chłopaka.
- O ty chamie - krzyknęłam i rzuciłam się na niego, automatycznie zanużając nas w wodzie.
Kiedy wyszliśmy na powierzchnię, powtórzyłam działanie.
- Dobra, dobra, przepraszam - powiedział zdyszany i odgarnął mokre włosy do tyłu.
- No - odparłam i zaczęłam pocierać dłońmi ramiona, by wygonić gęsią skórkę.
- Co to za impreza w wodzie?! Nie jesteśmy zaproszeni?! - usłyszałam krzyki z plaży.
Pomachałam do nich ręką i zachęciłam ich, by dołączyli. Przez chwilę, razem z Harrym, staliśmy wpatrzeni w siebie, śmiejąc się i próbując jeszcze wyrównać oddech.
- WOHOOO ! - reszta grupy wbiegła do wody.
Zaczęliśmy się chlapać i nawzajem podtapiać, a około 19 wróciliśmy do hotelu na kolację.
***
Wbiegliśmy szybko na stołówkę. My - jeszcze z kapiącymi włosami, a chłopaki z mokrymi spodenkami. Oczy wszystkich zwróciły się na nas.
- Dlaczego się spóźniliście? - zapytała Pomarańcza.
- Przepraszamy - zaczął Liam. - Niall zgubił ... - popatrzył po nas - zgubił klapki w piasku i musieliśmy przegrzebać całą plażę, by je znaleźć.
- Taak, są dla mnie naprawdę ważne - dodał blondyn i podniósł je do góry, pokazując wszystkim na stołówce. - Ale już są, więc nie ma się co martwić - uśmiechnął się.
- Dobrze, na następny raz prosimy bardziej uważać na swoje rzeczy i nie spóźniać się na posiłki, bo inaczej będziemy musieli ograniczyć wam wolny czas - oznajmiła pani Sellod i zabrała się do jedzenia.
- Jasne , rozumiemy - odpowiedział Zayn i uśmiechnął się do nas.
Odłożyliśmy ręczniki i torby na krzesełka i jedynie w narzuconych na siebie ręcznikach, podeszliśmy do szwedzkiego stołu i wybraliśmy jedzenie.
Siadając na swoim miejscu, spojrzałam tylko na Cassandrę i puściłam jej oczko, na co ona wstała i wyszła z jadalni, a jej świta, tuż za nią.
***
Po posiłku udałyśmy się do pokoju, przebrałyśmy się i zaczęłyśmy malować paznokcie, kiedy usłyszałyśmy pukanie do drzwi.
- Proszę - zawołała Alex.
Ku naszemu zdziwieniu w progu naszego 'mieszkania' stanęli Zayn, Harry, Liam, Louis i Niall, trzymając w rękach ciastka, chipsy, picie i karty. Spojrzałyśmy się po sobie.
- A wy tu co robicie? Czy my o czymś nie wiemy?
- No przecież dzisiaj na śniadaniu umawialiśmy się na poprawkę tamtej nocy, nieprawdaż?
- Ale -
- Cii - uciszył mnie Harry, po czym weszli i usadowili się na łóżkach.
- To ja pójdę po Megan, hm? - spojrzałam na Nialla.
Pokiwał szybko głową, a uśmiech od razu zagościł mu na twarzy.
Usiedliśmy w kółku, ponieważ Louis tak zarządził. Rozłożyli karty i zaczęli tłumaczyć zasady gry.
- Jade, pozwól, że wezmę cię jako przykład - zaczął Zayn. - Kręcimy butelką. Jeżeli czubek wskaże Ciebie, wybierasz kartę. Jeżeli wylosujesz kartkę z "7", kręcisz butelką ponownie i na kogo wypadnie czubek butelki, tego zamykamy z tobą w tym o to - wskazał palcem na zasuwaną, ogromną szafę - meblu na 7 minut. Jeżeli wylosujesz kartę z "całusem", wylosowaną osobę musisz pocałować. Zasada jest taka, że 2 razy w rękę, 3 razy w policzek, a później już w usta.
- Ale .. - wtrąciłam się, jednak nie pozwolono mi dokończyć myśli, gdyż Ashley przerwała mi.
- Fajnie, będziemy mogli się lepiej poznać - zaśmiali się.
- Jeżeli wylosujesz kartę z 'rękawicą' to oznacza wyzwanie, a jeśli z 'pytajnikiem', masz prawo, wylosowanej osobie, zadać pytanie, osobiste, nieosobiste, to już od ciebie zależy.
- A jeśli nie będę chciała wykonać zadania lub odpowiedzieć na pytanie? - spytałam.
- MUSISZ - odpowiedzieli chórem wszyscy zgromadzeni.
- O Boże - szepnęłam.
- Boisz się? - uśmiechnął się Liam.
- Nie, skąd, tylko będę całowała w sumie nieznanych mi facetów - wymamrotałam sarkastycznie.
- A skąd wiesz? Może będziesz losowała same pytania? - dodał Louis.
- Dobra, gramy? - zapytała Megan, trzymając butelkę w ręku.
Kiwnęliśmy głowami. Serce zaczęło mi mocno walić, kiedy dziubek butelki wskazał na mnie.
- Losuj kartę - powiedział Harry.
Sięgnęłam dłonią do stosika na stole, wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na nią. Odetchnęłam z ulgą.
- Wyzwanie - odparłam i pokazałam im, by nie mieli wątpliwości.
Zakręciłam butelką. Padło na Megan.
- Okeej ... - zaczęłam zastanawiać się nad zadaniem dla koleżanki. - Powiedz ... czy jest na tej 'sali' ktoś, kto ci się podoba?
Uśmiechnęła się i odpowiedziała bez wahania.
- Tak - jednak spojrzała w sufit, by się nie zdradzić.
- Sprytna, sprytna. Kto teraz?
Przekazałam jej butelkę. Tym razem padło na Liama. Wylosował pytanie i miał je zadać Louisowi.
- Czy podoba ci się ktoś z kolonii?
- Tak - odpowiedział i uśmiechnął się do Mikeyli. Udawała, że tego nie widziała, ale dobrze wiedziała, że to o nią chodzi i na pewno się z tego cieszyła. Louis zakręcił butelką i wypadło na Nialla, który wylosował kartkę z całusem, którego miał dać Zaynowi.
- Aa, zapomniałem powiedzieć - zaczął Zayn - że całusy nie liczą się, jeżeli chodzi o połączenie dziewczyna - dziewczyna, chłopak - chłopak. Wobec czego Niall musi kręcić jeszcze raz.
Wypadło na Megan. Uradowany musnął wierzch jej dłoni. Wydaliśmy z siebie ciche 'uuu' i graliśmy dalej. Po pewnym czasie doszło do sytuacji, że Harry kręcił butelką. Wylosował karteczkę z numerem 7.
- Ciekawe z kim? - mruknęła Ash i spojrzała na mnie, na co ja pokazałam jej, by stuknęła się w czoło. Wtedy ona wskazała palcem na butelkę i uśmiechnęła się.
Wszyscy zaczęli się śmiać i wiwatować, a ja o mało co nie dostałam palpitacji serca.

___
Ten rozdział jest o wiele lepszy niż poprzedni, tak mi się wydaje.
Jestem z niego 'pretty much' zadowolona. :)
PRZECZYTAŁAŚ/EŚ - KOMENT ! <3
To dla mnie wiele znaczy, dodatkowo możecie pisać swoje pomysły i przeczucia co do kolejnej części.
Jak myślicie, kogo Harry wylosował? To chyba jasne. ;D | kisses. <3

piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 7 : " - A, i chyba widać kogo wolą chłopcy, czyż nie? "


Uśmiechnęłam się sama do siebie, nerwowo gniotąc uchwyt od torebki. Nastała niezręczna cisza, którą po chwili przerwał donośny krzyk Ashley. Odwróciłam się, dziękując jej w duszy, za to, że nie pozwoliła mi znowu wyjść na debila, bo gdyby nie ona, pewnie z nerwów, palnęłabym coś głupiego przy Harrym.
- Wiesz, że Liam umie śpiewać?! Louis i Zayn też !
Podeszłam do niej, wcześniej przepraszając chłopaka.
- To fajnie ! Może na karaoke, które odbędzie się jutro, coś nam zaśpiewacie? - wtrąciła się Pomarańcza.
- Ash, zabiję cię - odparł, przez zaciśnięte zęby, Liam, marszcząc czoło.
Ona tylko uśmiechnęła się słodko i zrobiła kocie oczy, błagające o litość.
Prychnął i objął ją ramieniem, na co ja otworzyłam szeroko oczy i buzię, którą później szybko zamknęłam, by nie robić zbędnych scen.
- A ty Niall? - zapytałam blondyna.
- Gram na gitarze i też śpiewam.
- Ja chyba też śpiewam... - odwróciłam się i zobaczyłam loczka.
- SERIO? - powiedzieli głośno Zayn, Liam, Louis i Niall.
- Chyba powstanie tu jakiś zespół - wymamrotała Alex.
- Póki co, to jesteśmy na wakacjach, więc na tym się skupmy - zarządził Louis.
***
Wycieczka skończyła się jak opiekunowie zapowiadali. O godzinie czternastej znaleźliśmy się z powrotem w recepcji, a później wspólnie przeszliśmy na stołówkę, by zjeść obiad.
Stojąc w kolejce po talerze i sztućce, poczułam czyjeś stukanie w moje ramię. Spojrzałam w lewo i ujrzałam przybraną w miniówkę i bluzkę bez ramiączek Cassandrę, tym razem, o dziwo, bez swojej świty. Uśmiechnęłam się sztucznie.
- Hej Cassandra, co słychać?
- Słuchaj. Odczepcie się od chłopaków, oni wolą nas.
Wywróciłam oczami, wciąż mając na ustach zadowolenie.
- Proszę cię, nie zachowuj się jak te puste laski w młodzieżowych filmach, walczące tylko i wyłącznie o to, by być lepszymi od innych.
- Nie muszę walczyć, ja taka jestem - powiedziała pysznie.
Zaśmiałam się.
- Dokładnie tak tam mówią. Nie przyjechałam tu, żeby się z tobą użerać. Jesteśmy tu, by odpocząć. Nie zadręczaj nas swoimi problemami i tym, że w siebie nie wierzysz. Zwalcz to sama - zrobiłam krok do przodu - a, i chyba widać, kogo wolą chłopcy, czyż nie? - dodałam, uśmiechając się do niej wesoło, po czym zaczęłam nabierać sobie jedzenie. Jej czerwone oczy, wielkie gały, wychodzące ze złości na wierzch, dały mi satysfakcję. Ogromną satysfakcję.
***
Po obiedzie, razem z dziewczynami, poszłyśmy do swojego pokoju, by odpocząć i zastanowić się co będziemy robić całe popołudnie i wieczorem.
- Może pójdziemy na plażę? - zaproponowała Mikeyla, podnosząc z podłogi kostium kąpielowy.
- Właśnie, dobry pomysł - kiwnęłam głową i spojrzałam na zegarek. - To co? Gdzieś tak za godzinkę wyjdziemy no nie? Około 16?
- Nom.
- Tak.
- Okej.
Położyłyśmy się na łóżkach, a z telefonu leciała piosenka Calvina Harrisa ' Feel So Close '.
Każda z nas coś tam nuciła, aż w końcu usnęłyśmy.
***
Obudziło mnie stukanie do drzwi. Przetarłam oczy i przekręciłam klucz. Uchyliłam je powoli i poprzez mgłę, która jeszcze chwilowo przysłaniała mi dobry widok, próbowałam rozpoznać postać.
- Hej, idziecie na plażę może? - zapytał Niall.
- Hej - odparłam. - Tak, o 16.
- Yy ... ale ... już jest 17:00- zaśmiał się.
- CO? - sięgnęłam po leżącą przy lusterku komórkę. Nacisnęłam klawisz odblokowania i uderzyłam się dłonią w czoło. Niall w tym momencie wychylił się i zerknął w głąb pokoju.
- One śpią?
- Taa, wszystkie zasnęłyśmy - mruknęłam. - Dziewczyny, wstawajcie - krzyknęłam i ruszyłam kolanem, kolano Alex.
- Dobra, to mamy na was czekać? - spojrzał na mnie i włożył ręce w kieszenie.
- Umm.. nie. Dojdziemy, idźcie - uśmiechnęłam się.
- Ale przyjdźcie - wtrącił jeszcze i wyszedł.
Zamknęłam drzwi i zabrałam się za budzenie przyjaciółek. Nie wiem dlaczego, ale od dziecka, zawsze wstawałam najwcześniej. Zawsze byłam najbardziej obowiązkowa, punktualna, odpowiedzialna. Są to cechy dobre, wiadomo, ale kiedy ma się towarzystwo, które je totalnie olewa, jak na przykład w przypadku Mikeyli, która nigdy nie zwracała uwagi na to czy się spóźnimy 10 minut, czy 50, ciężko jest się odnaleźć. Chociaż moje przyjaciółki ceną to we mnie, bo wiedzą, że nigdy nie zaśpią na cokolwiek, gdyż zawsze ja pilnuję sytuacji. Tym razem nie udało mi się, ale nie zapominajmy, że jako jedyna usłyszałam pukanie do drzwi ! Żadna inna się nie podniosła !
- Dziewczyny, wstawajcie, bo chłopaki na nas czekają - powiedziałam.
- Gdzie?! - Ash energicznie podniosła głowę z poduszki.
- Na plaży ! Jest 17:10 !
- Która?! - tym razem Alex poczyniła ten sam ruch.
- Zaspałyśmy - mówiłam, przebierając się w kostium.
Po usłyszeniu dokładnej informacji zaczęły się zbierać, tak, że pół godziny później stałyśmy w drzwiach, gotowe do wyjścia.
________
Wiem, że nudne, wiem, sama nie jestem z tego zadowolona.
Szczerze, pisałam z przymusu. Muszę zwalczyć te pierwsze rozdziały, te początki, wejścia, wprowadzenia, to jest najtrudniejsze.

Obiecuję, że od kolejnych rozdziałów się poprawię.
I przepraszam, że tym razem nie wyszedł . : C | kisses.