sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 9: "Bingo!"


Z Andym umówiłam się na godzinę trzynastą. Mieliśmy się wybrać do nowo otwartego muzeum. Wymagany był tam strój dosyć elegancki, więc założyłam czarne rurki, zakupione poprzedniego dnia, koszulę i żakiet, a do tego buty, które również nabyłam na zakupach z Gemmą.
Włosy związałam w wysokiego kucyka i lekko go natapirowałam. Oczy standardowo pociągnęłam tuszem, ale tym razem dodałam użyłam jeszcze eyeliner'a. Zerknęłam na zegarek i odczytałam dwunastą trzydzieści. Zeszłam na dół i natknęłam się na moją mamę, która jak zwykle sprzątała.
- Gdzieś idziesz?
- Tak, do muzeum.
- Z Harrym?
- Nie - zaprzeczyłam szybko. - Z Andym.
- Mhm - mruknęła pod nosem. - Fajnie, że odnowiliście kontakty.
Uśmiechnęłam się.
- A w ogóle to jak było w Holmes Chapel? Nic nie opowiadałaś.
- Było świetnie. Naprawdę. Czułam się jak u siebie. Rodzina Harrego jest bardzo przyjazna i w ogóle. Wczoraj byłam na zakupach z siostrą Hazzy - Gemmą.
- A i te buty to właśnie kupione wczoraj tak? - wyłączyła odkurzacz i wskazała palcem na moje stopy. Kiwnęłam głową. - No, ładne - stwierdziła i zabrała się do sprzątania. - Jade - zawołała mnie jeszcze w ostatniej chwili, gdyż już opuszczałam dom.
- No?
- O której wrócisz? Chciałabym, żebyś zajęła się Lux, bo my z tatą wychodzimy do kina.
Westchnęłam, nieco z grymasem.
- Postaram się jak najszybciej, o której seans?
- Przed siedemnastą musisz być.
- Okej - mruknęłam i zamknęłam drzwi.
Wsiadłam w samochód i po dziesięciu minutach stałam już przed muzeum.


***
Wejście do budynku było bezpłatne. Zdziwiło mnie to, bo zazwyczaj nowo otwarte muzea, zwłaszcza w XXI wieku chcą tylko i wyłącznie
zdzierać z ludzi pieniądze. Na wejściu przywitała nas, ubrana w czarną sukienkę i białe bolerko, pani, która trzymała w rękach tacę, a na niej kilka kieliszków z białym winem. Spojrzałam na Andy'ego ze zdziwieniem i postępując tak jak on, wzięłam podany nam alkohol. Stąpaliśmy po długim, czerwonym dywanie, zgodnie z kierunkiem zielonych strzałek, które wskazywały nam drogę do głównej sali. Po chwili ku mojemu wzrokowi ukazało się ogromne pomieszczenie. Na ścianach, pokrytych kremową farbą, tuż obok siebie wisiało mnóstwo obrazów, oprawionych w złote ramy. Niektóre były mniejsze, niektóre większe. Swoją estetycznością przyciągały do obejrzenia. Zaczęliśmy od ściany, która była po naszej lewej, a później szliśmy zgodnie z kierunkiem ruchu zegara.
"Yo Picasso"
- "Yo Picasso" - odczytał Andy. - Całkiem niezłe.
-Według mnie nic w tym specjalnego - mruknęłam i skrzywiłam się.
Zerknął na mnie podejrzliwie.
- Nie pociąga cię ten jego zielony wąs? - wskazał palcem na zarost namalowanego mężczyzny. Zaśmiałam się.
Vincent Van Gogh
Przeszliśmy dalej.
- Vincent Van Gogh - powiedziałam szybko.
Chłopak spojrzał na mnie, a następnie pochylił się i przeczytał plakietkę z informacją o dziele.
Pokiwał głową z podziwem i odpowiedział:
- Bingo - uśmiechnęłam się dumnie. - Co o tym myślisz?
- Jest dosyć ciekawy. Podoba mi się to, że mieszał kolory, na przykład tu - zrobiłam palcem niewidzialne kółko, otaczając fragment nieba. - Który normalny człowiek wziąłby zielony, żeby namalować niebo? Ja bym się bała - stwierdziłam.
Ominęliśmy trzeci i czwarty, bo nie wydawały nam się ciekawe. Zatrzymaliśmy się przy piątym.
Jasper Johns
"Fałszywy Start"
- Jasper Johns "Fałszywy Start" - oznajmił Andy.
Tym razem to ja się pochyliłam i zdecydowałam przeczytać informację, tym samym, sprawdzić kolegę.
- Bingo - mruknęłam i uniosłam brwi.
Uśmiechnął się.
- Ten mi się na serio podoba. Mogłabym sobie taki kupić - stwierdziłam po chwili, wciąż wpatrując się w płótno.
- Jeśli masz około 80 milionów dolarów, to może muzeum ci odsprzeda.
- Tyle to ja dostaję miesięcznie od taty, nie wiesz? - zażartowałam.
Pablo Picasso
- Niczym London Tipton.
Wybuchnęliśmy śmiechem.
- Cii - ktoś szepnął z tyłu.
- Przepraszam - odpowiedziałam, starając się uspokoić.
Kolejny obraz sprawił, że moja ciekawość co do interpretacji Andy'ego wzrosła.
- Pablo Picasso "Les Noces de Pierrette".
- Tak jest - kiwnął głową Andy i przechylił kieliszek, by wziąć łyka wina.
- Teraz twoja kolej.
- Hmm - zamyślił się. - Wiem, że w czasie kiedy ten obraz powstał Picasso był biedny, a jego przyjaciele popełniali samobójstwa. Tworzył takie dzieła, by móc się odstresować i były one pewnego rodzaju azylem, bądź światem, w jakim Pablo chciałby żyć - mówił do mnie, po czym spojrzał z powrotem na obraz - Tu przedstawił tu typowy wieczór bogatych mężczyzn. Wiesz, panienki, ekskluzywny bar i tak dalej. Kto by tak nie chciał?
- Ty się nie musisz o to martwić - stwierdziłam i przeszłam dalej.
Andy przez moment nie ruszył się z miejsca, prawdopodobnie przetwarzał w mózgu wypowiedziane przeze mnie słowa. W końcu zerwał się i dogonił mnie.
- To znaczy?
- No przecież jesteś bogaty, możesz robić co chcesz, jak się jedna impreza skończy to na drugi dzień zaczyna się nowa. Życie jak w Madrycie - zaakcentowałam ostatnie słowa.
Gustav Klimt
Stanęłam przy kolejnym obrazie, który jako jedyny, oprawiony był w brązową ramę.
Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia i nie czekając na odpowiedź Andy'ego, pochyliłam się, by przeczytać dane, jednak on mnie wyprzedził.
- Gustav Klimt, rok 1907, tytuł "Portrait of Adele Bloch-Bauer I".
Klasnęłam delikatnie w dłonie i zatopiłam swój wzrok w namalowanej kobiecie.
- Stworzenie tego zajęło mu 3 lata. Wyobraź sobie ile musiał wykorzystać do tego złota i oleju.
- To jest ze złota?
- No pewnie. Dlatego kosztował 135 milionów dolarów.
Teraz stałam z otwartą buzią. Podszedł do mnie zamknął mi ją poprzez podniesienie opadłej wcześniej brody.
- Bo ci muchy nalecą - mruknął i poszedł dalej.
Ostatnim obrazem, który znajdował się na tej ścianie był obraz Jacksona Pollocka.
- "No. 5, 1948", Jackson Pollock, 1948 rok - powiedzieliśmy na raz, po czym ponownie wybuchnęliśmy śmiechem.
- Brawo! - przybiłam mu piątkę. - Nie obraź się, że to powiem, ale jesteś mądrzejszy niż myślałam - spojrzałam na niego z podziwem.
Ukłonił się, omało nie wylewając resztki wina i podziękował za 'tak wielki komplement z mojej strony'. Przez następną godzinę obejrzeliśmy resztę obrazów, znajdujących się w tym pomieszczeniu, a później udaliśmy się do drugiej sali, gdzie czekały nas eksponaty,
nawet z czasów prehistorii. Nie powiem, było bardzo ciekawie. Tam jednak oprowadzała nas przewodniczka, pinie strzegąc, byśmy niczego nie dotykali. O godzinie piętnastej czterdzieści pięć, opuściliśmy muzem, wcześniej oddając na tacę, tej samej pani, pusty kieliszek.

***
- Może wyskoczymy na jakiś obiad? - zaproponował, a ja już miałam się zgodzić, kiedy przypomniałam sobie co obiecałam mamie.
- Wiesz co, przepraszam, ale nie mogę. Rodzice wychodzą do kina, a ja muszę zostać z Lux. Niestety nie jest jeszcze wystarczająco duża, by sobie sama poradzić - westchnęłam i ugięłam prawe kolano, przymrużając jedno oko z powodu mocnego słońca. Kiwnął głową na znak zrozumienia i uśmiechnął się.
- Tak czy inaczej, dziękuję za przemiłe popołudnie. Musimy się jeszcze kiedyś umówić na coś takiego. Porobić rzeczy takie jak w dzieciństwie, bo mogę przysiąc, że były to najlepsze lata mojego życia - zaśmiałam się. - Niestety wakacje się kończą, więc zostaną nam tylko weekendy, ale jakoś damy radę, hę?
- No pewnie - odparł z entuzjazmem i podszedł do mnie, by się przytulić.
- To paa! - krzyknęłam wsiadając do samochodu. Zamknęłam za sobą drzwi i pomachałam mu jeszcze przez szybkę, po czym pojechałam w kierunku domu.

***
Zanim Lux wstała, zdążyłam posprzątać w kuchni i łazience. Później nie miałam już 'wolności' bo co chwilę coś trzeba było przy niej robić.
Wykąpałam ją, by nie robić tego później, kiedy będzie zmęczona, bo wtedy nie mogę sobie zwykle z nią poradzić. Płacze, krzyczy i wszystko po kolei. Następnie przygotowałam jej kaszkę w butelce i położyłam ją na kanapie.
Zaczęłam robić głupie miny, by ją rozśmieszyć, po czym podałam jej jedzenie. Usiadłam na kanapie, tuż koło niej, włączyłam kanał muzyczny, gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Zdziwiłam się, bo nie spodziewałam się nikogo. Podparłam Lux z obu stron poduszkami, żeby nie sturlała się z sofy i ruszyłam w kierunku drzwi. Przekręciłam zamek i ujrzałam szeroko uśmiechającego się Andy'ego.
- Hej! - zawołał wesoło. - Mówiłaś, że nie możesz iść na obiad, to obiad przyszedł do ciebie.
Zaczęłam się śmiać i wpuściłam gościa do domu. Wszedł do kuchni i postawił papierową torbę na stole. Popatrzył na mnie i zaczął wyjmować poszczególne produkty, takie jak jajka, mleko, dżem truskawkowy, bita śmietana, kandyzowane wisienki. Zmarszczyłam czoło i zaczęłam zastanawiać się, co wymyślił.
- Co? - spytał i rozłożył ręce na boki, ale po chwili złożył je na piersi. - Nic ci to nie przypomina? - udał oburzonego.
Pokręciłam przecząco głową i uśmiechnęłam się lekko, wciąż próbując sobie przypomnieć.
Machnął ręką i schylił się do szafki, gdzie trzymaliśmy mikser. W pewnym momencie mnie oświeciło.
- MAM ! - klasnęłam w ręce. - Naprawdę?! - pisnęłam podekscytowana.
- Naprawdę co?
- Naprawdę robisz pyszne, grube naleśniki z dżemem, bitą śmietaną i kandyzowaną wisienką na środku?
- TAAAK - krzyknął i zaczął podskakiwać, klaszcząc szybko, parodiując dobrze nam znaną London Tipton z serialu młodzieżowego "Nie ma to jak hotel/statek". - To był nasz przysmak dzieciństwa, a wspomniałaś dzisiaj, że chciałabyś zrobić coś, co ci o tych latach przypomni, więc wziąłem sprawę w swoje ręce.
- Kocham Cię ! - rzuciłam się na niego. - To do roboty - zarządziłam i wyjęłam z szafki dwa fartuchy. Zanim zaczęliśmy szykować posiłek, małą Lux wsadziłam do kojca, gdzie miała dużo zabawek, więc się nimi zajęła.
***
Po ciężkiej harówie posiłek był gotowy. Przygotowaliśmy stół i popijając mrożoną herbatą, zabraliśmy się do pałaszowania. Ten posiłek naprawdę sprawił, że wróciłam do czasów dzieciństwa.
Każdy kęs przypominał mi coś innego,  czym dzieliłam się z Andym.
- Pamiętasz kurnik?
- Cioci Jagody?
- Tak - wybuchłam śmiechem.
- Pamiętam, pamiętam - odpowiedział i zapatrzył się na chwilę w dal. - Mały, niebieski ...
- I śmierdzący - dokończyłam.
Ten kurnik to nie takie byle co. Gdy mieliśmy po około 6-7 lat, pojechaliśmy na wieś do cioci Andy'ego - Jagody. Fajna babka. Pomimo swojego wieku (wtedy około 40 lat), była bardzo wyluzowana i rozumiała potrzeby dzieci, dlatego pozwoliła nam pobawić się na dachu swojego kurnika. Nic w nim nie było, ponieważ wtedy przestała już hodować kury, gdyż zdecydowała się na kupne jajka - mniej roboty. Razem z Andy'm przystawiliśmy drabinę do małej szopki i zaczęliśmy się wspinać. Na czarnym, chropowatym i nieco zniszczonym daszku, urządziliśmy sobie "fabrykę jabłek". Zbieraliśmy owoce, które spadły z drzew i wnosiliśmy na górę, gdzie wkładaliśmy je do długiej, poziomej rynny, popychaliśmy je, później jabłka wpadały do rynny pionowej, a na jej końcu ustawiona była miska. Nie wiem jaki był w tym sens, ale bardzo spodobało nam się to zajęcie i potrafiło wykurzyć nas z domu nawet na cały dzień. Czasami jabłka zastępowaliśmy śliwkami i gruszkami, ale i tak w końcu dochodziliśmy do wniosku, że one nie toczą się tak jak potrzeba i wracaliśmy do jabłek.
- Przypomniało mi się, jak kiedyś wszedłem na drzewo i chwaliłem ci się, że jestem jak Tarzan- wycedził chłopak, odkrajając kawałek naleśnika.
Pokiwałam głową i zaśmiałam się.
- Tak, a później z niego spadłeś. Bardzo efektownie, bo na trawę, na której leżała psia ...
- Dobra, dobra, nie przy jedzeniu okej? - poprosił mnie i podrapał się po czole, nieco zawstydzony.
- To były czasy - westchnęłam.
- Bez żadnych decyzji do podjęcia...
- Wyzwań - dodałam.
- Problemów - mruknął i spuścił wzrok.
Spojrzałam na niego zmartwiona jego reakcją.
- Coś się stało?
- Dzieje się - zerknął na mnie, a później wbił wzrok w pusty talerz.
W pozostałej plamce dżemu, widelcem trzymanym w prawej ręce, zataczał małe kółeczka. - Pamiętasz co przydarzyło się Mike'owi Cooper'owi?
- No tak, ale myślałam, że to już dawno skończone - wpatrywałam się w niego, a moje przerażenie sytuacją rosło z minuty na minutę.
Pokręcił głową mówiąc:
- No właśnie nie do końca.
- Co masz na myśli?
- Wciąż niektórzy podejrzewają mnie.
- No ale przecież skazali Robie'go, miał dozór kuratora -
- Ma - przerwał mi.
- Ma dozór kuratora, więc o co im chodzi?
- Tak naprawdę, do końca nie ma dowodów na to, że to był na 100% on. Myślę, że skazali go dlatego, że już dłużej nie chcieli tego ciągnąć. Dali sobie spokój. A ja nie zostałem oczyszczony ze wszystkiego, bo np. siostra Mike'a wciąż patrzy na mnie wilkiem.
- Może ci się wydaje...
- Nie - zaprzeczył szybko. - Nie wydaje mi się. Wiem, że oni myślą, że to ja zepchnąłem go z tych schodów. To była moja impreza, ja powinienem wziąć za to odpowiedzialność.
- Nie, nie mogłeś. Na takie przyjęcia się przychodzi z własnej woli. Nie możesz ponosić za wszystkich i za wszystko odpowiedzialności, a zwłaszcza za to, czego nie zrobiłeś.
- A skąd ty jesteś taka pewna, że to nie ja? - spytał.
- Bo ja ci ufam. I znam cię od małego. Zresztą, nie miałeś powodów, żeby mu to robić.
- A Robie miał?
- Tak - mruknęłam. - Jego dziewczyna zerwała z nim, żeby być z Mike'm. Wszystko jasne. Opił się i był zazdrosny. Proste - dodałam i włożyłam do ust ostatni kawałek przysmaku. Wtedy rozległ się płacz Lux. Zerwałam się od stołu i podeszłam do niej. Spojrzałam na zegarek. Pora spania.
- Przepraszam cię, ale muszę ją położyć - uśmiechnęłam się i wzięłam małą na ręce. Podeszłam do lodówki i wyjęłam gotowe mleko, które następnie włożyłam do mikrofalówki, by je odgrzać.
- Jasne, jasne i tak się muszę zbierać, bo umówiłem się z Missy.
- A. Jesteście parą? - uniosłam brwi.
- Nie - mruknął. - Jeszcze - dodał po chwili i nacisnął klamkę.
- Dziękuję za popołudnie i wieczór, czyli ogólnie za cały dzień - zawołałam, kołysając Lux na rękach.
- Nie ma za co. Musimy to powtórzyć - uśmiechnął się.
- No pewnie!
- Pa!
- Pa! - odpowiedziałam i pomachałam ręką siostry.
Zamknęłam za nim drzwi, a następnie zabrałam się za usypianie małej.

___________
Haha, nie wiem jak wy, ale ja totalnie zakochałam się w Andy'm . < 3
A wy? Wolicie Jade z Andym czy z Harrym? :) - CZEKAM NA ODPOWIEDZI!
+ ważne pytanie, proszę, odpowiedzcie w komentarzu.Wolicie jak jest więcej dialogów (rozmów pomiędzy bohaterami) czy więcej opisów?

min. 10 komentarzy - NEXT GWARANTOWANY :)

*Jeżeli chcesz, żebym informowała cię o nowych rozdziałach, zostaw tu swojego twitter lub fb.* |hug.<3

18 komentarzy:

  1. Osobiście wole jak Jade jest z Harrym, a lepszy jak jest więcej dialogów.
    Czekam na dalszą część ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Jade z Harry'm ;D A tak wogóle to boski imagin ;)) i taka ilośc dialogów i opisów jaka jest mi odpowiada ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Jade z Harrym ;) i dobrze jest jak jest :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Lepiej żeby była z Hazz i jak jest więcej dialogów, to lepiej się czyta. Świetne jest to opowiadanie, bardzo mi się podoba. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jade z Harry'm ♥
    Ja lubię jak jest dużo opisów ale dialogi też są spoko :)

    OdpowiedzUsuń
  6. z Andy'm ♥ i poleciła byś? dopiero zaczynam ^^ http://damedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Wolę Harrego i więcej dialogów. Super rozdział. Pozdrawiam Ada

    OdpowiedzUsuń
  8. Jade z Harry'm.!! ♥ Świetne.! Zapraszam do mnie: http://hope-gives-all.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. więcej rozmów i zdecydowanie Harry ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Zdecydowanie Hazz. Wole dialogi.
    @_4ever_Young69

    OdpowiedzUsuń
  11. Wolę Harrego <3
    Wolę dialogi, ale opisy też lubię.
    Jak byś mogła wysyłaj mi informację o nowym rozdziale w wiadomości-----> http://www.facebook.com/magda.kiszka

    A właśnie SUPER

    OdpowiedzUsuń
  12. Hazz!! <3 Wole dialogi ;p

    OdpowiedzUsuń
  13. z Hazzą ;)) z dialogami lepiej. tak jak w tym rozdziale było okk :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Harry <3 !
    Blog jest świetny !
    Zapraszam do mnie :)
    1.http://yolo-by-ronniee.blogspot.com/
    2.http://one-dream-one-band-three-friends.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. http://www.facebook.com/pola.kusiak wolę dialogi i haaaaz <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Zostałaś nominowana :
    http://now-a-whispers-calling-me.blogspot.com/2013/02/versatile-blogger-awards.html
    Pierwszą masz, następne się posypią ;*

    OdpowiedzUsuń