poniedziałek, 7 stycznia 2013

Rozdział 6 : "Przecież obiecałam"


Rano zbytnio się nie szykowałam. Włosy związałam w wysokiego kucyka, założyłam krótkie czarne spodenki, białą bokserkę, a naszyję założyłam naszyjnik, który dostałam od Harrego. Włosy pociągnęłam tuszem, a usta błyszczykiem. Na ramię zarzuciłam małą, szarą torebkę na długim sznurku, do której zapakowałam telefon, gumy do żucia i portfel z pieniędzmi.
- Mamo, wychodzę, będę ... - zastanowiłam się. - Za chwilę w sumie - zamknęłam drzwi
i wsiadłam do samochodu. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i ruszyłam w kierunku kawiarni.
W środku było mnóstwo osób. Przecisnęłam się przez środek kolejki i usiadłam przy jedynym wolnym stoliku, który znajdował się w lewym rogu, przy szybie. Byłam piętnaście minut przed umówioną godziną i wiedziałam, że trochę sobie poczekam, bo faceci lubią się spóźniać. Wobec tego zamówiłam sobie karmelowe frappucino z podwójną posypką czekoladową. Napisałam do Harrego sms'a z zapytaniem jak się czuje tego dnia i czy wybrał w końcu jakąś piosenkę, odłożyłam telefon i wtedy ujrzałam, wchodzącego przez próg kawiarni, Steve'a. Poprawiłam bluzkę, która niefortunnie zsunęła mi się lekko
i odchrząknęłam, a następnie przełknęłam ślinę. Chłopak usiadł na przeciwko mnie z dużym uśmiechem na twarzy i wręczył mi bukiet tulipanów. Odwzajemniłam uśmiech, jednak nieco sztuczniej.
- Nie trzeba było, to nie randka - oznajmiłam mu i uśmiechnęłam się ponownie, by załagodzić sytuację.
Wzruszył ramionami.
- To co? Prawdziwy facet powinien obdarowywać kobietę kwiatami co chwilę. Nawet bez okazji - powiedział i podniósł rękę, jednocześnie wołając kelnera do stolika. Zamówił sobie małą czarną.
- Więc? Po co się spotkaliśmy? - zapytał w końcu, mieszając łyżeczką czarny napój.
- Wiesz... chciałam zapytać się... tak właściwie to chodzi mi o to, że ... - nie wiedziałam jak to obrać w słowa. Poczułam się niezręcznie.
- O ten komentarz pod zdjęciem twoim i twojego chłoptasia? - dobrze wiedział o co mi chodziło i dzięki Bogu, że sam o tym powiedział, nie musiałam więcej się główkować.
Kiwnęłam twierdząco głową. Westchnął, na co ja skrzywiłam się trochę.
- Wiedziałem, że będziesz miała mi to za złe.
- No wiesz, co jak co, ale takie komentarze raczej nie wzbudzają pozytywnych emocji -wtrąciłam się i zmarszczyłam czoło, następnie pochyliłam się i przez słomkę wciągnęłam trochę swojego napoju.
- Ja po prostu stwierdziłem fakt, Jade - spojrzał mi w oczy.
Czułam się dziwnie. Bardzo dziwnie. Znam faceta... nie, zaraz, właściwie to praktycznie w ogóle go nie znam. Może inaczej. Spotkałam faceta na imprezie u kumpla, pogadaliśmy trochę, a on teraz wyskakuje mi tutaj z jakimiś poradami dotyczącymi związku i patrzy mi się w oczy, jak gdyby czuł coś do mojej osoby.
- Dziękuję za porady, ale myślę, że my - ja i Harry - sami wiemy co robić - przerwałam ciszę.
- Ale ja wiem czego ci trzeba Jade, a on nie - stwierdził i uśmiechnął się nonszalancko.
Uniosłam brwi i zaśmiałam się.
Ludzie spojrzeli się na nasz stolik, a ja wtedy przysunęłam się do niego, opierając się na łokciach i odparłam uwodzicielsko:
- Ty, kochanie, nic o mnie nie wiesz - odsunęłam się i z powrotem oparłam się o kremowe krzesło, a następnie przyłożyłam usta do szklanki i przechyliłam ją. Wytarłam usta i zerkałam na niego, jak topi się z zazdrości. Wiedziałam, że mnie pożąda. I nie mógł znieść faktu, że jestem już z kimś innym.
- No.. nie wiem o tobie za dużo - podkreślił ostatnie dwa słowa, próbując zachować spokój i udając,
że moje gesty nie wywołały u niego żadnych emocji. - Ale zawsze możemy to zmienić.
- A więc o to ci chodzi?
- O co?
- Chcesz się ze mną umówić?
- Zgadłaś - puścił mi oczko.
Zachichotałam.
- Niedoczekanie twoje - odparłam dumnie. - Przykro mi, ale obecnie spotykam się z kimś innym i nie wydaje mi się, żebyśmy mieli to szybko skończyć.
Pokręcił głową i zaśmiał się do siebie. Spoważniałam.
- A ciebie proszę, byś więcej nie komentował moich zdjęć, czy statusów w ten sposób. Nie chcę mieć z tobą konfliktów, ale żeby zachować równowagę, obydwie strony muszą być wobec siebie fair - oznajmiłam mu i wstałam od stolika. Podeszłam z jego strony, położyłam prawą rękę na blacie, automatycznie opierając na niej ciężar całego ciała, przechyliłam głowę i szepnęłam mu do ucha. - Jasne?
Pokiwał szybko głową i chciał chwycić mnie za dłoń, jednak ja byłam szybsza i odwróciłam się w kierunku drzwi. W kawiarni zostawiłam bukiet różowych tulipanów i zdezorientowanego,
wpatrującego się w falującą, w białej filiżance, kawę, chłopaka.
***
- No i? Jaką piosenkę wybrałeś w końcu? - zapytałam, leżąc na łóżku i wymachując nogami.
- W sumie nie jestem pewien, ale chyba zaśpiewam 'Isn't She Lovely' - usłyszałam.
- Myślę, że to dobry wybór. Acapella?
- A nie z muzyką?
- Eee - skrzywiłam się. - Lepiej bez. Mogą to docenić.
- Że nie chciało mi się szukać podkładu? - zaśmiał się, a po chwili i ja.
- Nie, nie, że jesteś taki odważny - powiedziałam. - Wiesz, usłyszą cię wyraźniej i będą mieli większe szanse, żeby zauważyć jak niezwykły masz głos - uśmiechnęłam się.
- Mam nadzieję, że będziesz?
- Oczywiście!
Nastała chwila ciszy.
- Co robisz? - zapytał cicho.
- Patrzę na twoje zdjęcia - szepnęłam, prawie bezgłośnie.
- I? Płaczesz z powodu mojej brzydoty?
- Chyba sobie żartujesz. Płaczę, bo tęsknię za tobą. Nie widziałam cię już tydzień.
- No tak, ale zobaczymy się niedługo.
- No właśnie, a którego to jest?
- Mnie się pytasz? Sama mi przypominałaś.
Uderzyłam się ręką w czoło.
- Czekaj, czekaj - wstałam z łóżka i podeszłam do wiszącego na szafie kalendarza. Palcem prześledziłam dni, aż w końcu natknęłam się na zakreślone dużym, czerwonym kółkiem, cyfry. - W przyszłą sobotę.
- Czyli za tydzień - odparł. - Tak? Dobrze liczę?
Zachichotałam.
- Tak, tak - wróciłam z powrotem na łóżko.
Przegadaliśmy jeszcze około dwóch godzin, aż w końcu musiałam się rozłączyć, ponieważ moja mama potrzebowała pomocy przy Lux.
*tydzień później*
*dzień przesłuchań do X-Factora*
Przetarłam oczy i zbiegłam na dół, by przygotować sobie śniadanie. Po drodze spojrzałam na zegarek i obliczyłam, że przesłuchania zaczynają się za 3 godziny. Musiałam wyjść dosyć wcześnie, żeby zdążyć dojechać do Londynu. Z lodówki wyjęłam masło, sałatę, rzodkiewkę
i biały ser. To wszystko nałożyłam na kromkę chleba słonecznikowego, a później zjadłam jeszcze jabłko. Zaparzyłam sobie malinową herbatę i siadłam na kanapę. Włączyłam kanał muzyczny, gdzie akurat trafiłam na reklamę zapowiadającą przesłuchania do X-Factora.

"To dziś! 
Pierwsze przesłuchania!
Przyjdź i zostań gwiazdą!" -
namawiali do udziału. Nie powiem, byli dość przekonujący. Po chwili zdałam sobie sprawę, że nie mogę marnować czasu i pobiegłam na górę do swojego pokoju, by znaleźć coś ładnego do ubrania. Po drodze natknęłam się na obudzoną przeze mnie mamę i Lux, którą trzymała na rękach.
- Co ty tak biegasz? - zapytała zdziwiona i ziewnęła głośno.
- No, dzisiaj są przesłuchania do X-Factora, muszę jechać, co nie? - krzyczałam z pokoju, wyrzucając z szafy ubrania.
- A, faktycznie, faktycznie - pokiwała głową i zniknęła w głębi salonu.
Pozbyłam się ubrań ze wszystkich komód i szuflad. Ułożyłam wszystko na podłodze i łóżku. Do ręki wzięłam szczotkę i po kolei eliminowałam najsłabsze ogniwa.
- Ty nie, bo jesteś za duża - mówiłam sama do siebie, łapałam 'ofiarę' w dłonie i z powrotem wkładałam do szafy. - Ty też nie, bo za mała - wskazałam na żółty top z czarnymi zdobieniami. Po kilku minutach przyspieszyłam tempo, aż w końcu po około 30 minutach zdecydowałam się na : http://www.polyvore.com/cgi/set?id=68158337&.locale=pl. Bałam się tylko, że w takich, dosyć ciężkich butach, może mi być za gorąco, ale doszłam do wniosku, że lepsze to, niż męczyć się w obcasach, zwłaszcza jeśli jadę samochodem i to taki długi dystans. Włosy związałam w rozpadającego się warkocza na bok, rzęsy standardowo pociągnęłam czarnym tuszem, policzki musnęłam różowym cieniem, a usta pociągnęłam delikatnie błyszczykiem. Dodatkowo, dolną część oka (granicę między gałką oczną, a dolnymi rzęsami) pomalowałam czarną kredką i to samo zrobiłam na powiece górnej, pociągnęłam prostą linię.
Gdzieniegdzie brakowało, więc dopełniłam większą ilością kosmetyku.
Przed wyjściem, łyknęłam jeszcze tabletkę na głowę i już naciskałam klamkę, gdy nagle zatrzymał mnie donośny głos mojej mamy.
- Jade! Jade!
- Co?! - zawołałam, nerwowo spoglądałam na godzinę. Wiedziałam, że mogę nie zdążyć.
- Jade, chodź tutaj!
- Mamo, nie mogę! Muszę już wychodzić!
Nagle rozległ się głośny płacz Lux. Wystraszyłam się, więc rzuciłam pospiesznie torebkę na ziemię i wbiegłam po schodach do sypialni. Wpadłam do pomieszczenia i zastałam mamę siedzącą na łóżku. W rękach trzymała Lux i nerwowo ją kołysała.
- Co jest? - zapytałam i spojrzałam na nie.
- Mała ma chyba gorączkę - odpowiedziała i wskazała na szufladę. - Tam jest termometr, podaj mi go.
Wykonałam polecenie i usiadłam koło nich. Dotknęłam dłonią czoła Lux.
- No, trochę rozpalona - podsumowałam. - A kiedy będzie tata?
- Ma zaraz przyjechać, ale teraz potrzebuję twojej pomocy.
- Wiem mamuś, ale ... -zaczęłam mówić, gdy nagle doszło do mnie, że przecież nie mogę ich zostawić. Westchnęłam i uśmiechnęłam się tylko do rodzicielki. Zeszłam na dół i poszłam do kuchni, by przynieś jakiś lek na osłabienie temperatury. Zdecydowałam też wtedy, że zadzwonię do Harrego i powiadomię go o całej sytuacji. Dowiedziałam się, że on już tam jedzie i za chwilę zaczynają.
- Napisz mi sms'a, który w kolejności jesteś, dobrze? - poprosiłam go.
- Jasne - odparł przygnębiony.
- Przepraszam ...
- Przecież nie masz za co. Dobrze, że zostajesz z mamą i siostrą. Powinnaś.
Mimo tego, że mówił to szczerze, wiedziałam, czułam, że był trochę zawiedziony. Wcale mu się nie dziwię. Ja też byłam.
- Ale nie martw się, może zdążę, bo przecież przyjadę.
- Tak?
- No oczywiście, przecież obiecałam! Chodziło tylko o to, że mogę się spóźnić, ale miejmy nadzieję, że twojego występu nie przegapię. Dobra, muszę kończyć. Pomogę szybko mamie, poczekam aż przyjedzie tata i wsiadam w samochód. Kocham cię, pa! - powiedziałam i wrzuciłam telefon z powrotem do torebki.

*15 minut później*
- Jestem! - usłyszałam krzyk z dołu.
- Cudownie - szepnęłam, pocałowałam mamę i Lux w czoło i zbiegłam na dół, wymieniając się rolami z tatą.
- Gdzie biegniesz? - zapytał, ale ja zdążyłam mu tylko powiedzieć, że mama mu wszystko opowie i zamknęłam za sobą drzwi. Wpadłam do samochodu, włączyłam radio i zaczęłam podróż do stolicy UK.
*kilka godzin później*
Miałam już prawie godzinę spóźnienia, ponieważ jak na złość, na trasie pojawiły się ogromne korki. Co tu się dziwić? Duże miasto, dużo samochodów, dużo problemów i wypadków. Zadzwoniłam do Harrego, by sprawdzić, czy już wystąpił, ale ten nie odbierał.
- No świetnie. Był niby 36 w kolejce, ale pewnie już występuje - zamartwiałam się i próbowałam dodzwonić się do niego po raz kolejny. Wciąż włączała się poczta głosowa. - Szybciej, szybciej, szybciej! - krzyczałam. Byłam strasznie wściekła. W końcu udało mi się przecisnąć przez największe korki i wypadłam na prawie pustą drogę. Pędziłam jak oszalała
i błagałam tylko, żebym nigdzie nie trafiła na policję. Oczywiście, znając mojego farta, trafiłam. Dostałam mandat w wysokości 300 zł i kilka punktów ujemnych.
- Cholera no! - myślałam, że się rozpłaczę. Tak bardzo zależało mi na tym, by być z nim wtedy. Wiedziałam, że jest to dla niego niezmiernie ważny moment w życiu. Po prostu chciałam być jego częścią. Po kilkunastu minutach dotarłam do celu. Wysiadłam z samochodu i pognałam w kierunku dużych, drewnianych drzwi, na których widniał napis "WEJŚCIE". Popchnęłam je z dużą siłą, poprawiłam włosy i podeszłam do siedzących, przy długim stoliku, dwóch kobiet.
- Przepraszam, gdzie mogę obejrzeć występy?
Popatrzyły na mnie dziwnie.
- Ale o kogo konkretnie pani chodzi? - zapytały. - Sala, w której siedzą wszyscy kandydaci, rozgrzewają się i oczekują na swoją kolej, to sala numer 20.
- Tamta - wskazała dłonią druga dziewczyna.
- Dziękuję - kiwnęłam głową i zdyszana ruszyłam w tamtym kierunku.
Wewnątrz panował harmider. Ludzie, którzy się tam znajdowali, a było ich naprawdę dużo, rozmawiali ze sobą, niektórzy coś śpiewali, inni się rozgrzewali, jedli, pili, śmiali się. Zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu Harrego i jego rodziny, ale nigdzie nie mogłam ich dostrzec. Podeszłam do siedzącej pod oknem brunetki i grzecznie spytałam, jaki numer teraz występuje.
- Dokładnie to nie wiem - odparła lekko od niechcenia. - Ale chyba coś około 40-tki.
Wywróciłam bezradnie oczami i spuściłam ramiona w dół.
- A mogę się tam jakoś dostać? - zapytałam z nadzieją, że mi pomoże i coś podpowie.
Zacisnęła brwi i zmusiła mnie do poczekania. Widocznie musiała się zastanowić.
- Podejdź do tego ochroniarza, który stoi przy tamtych - wskazała na nie palcem - drzwiach. Jeżeli teraz występuje ktoś z twoich bliskich, wpuści cię - uśmiechnęłam i zaczęłam jej dziękować, kiedy dodała jeszcze szybko - chyba. Zrobiłam jak powiedziała. Podeszłam do wysokiego faceta, który był zgolony na łyso, a w jego uchu znajdowała się czarna słuchaweczka.
- Przepraszam, czy jest tam chłopak o nazwisku Styles?
Wystawił dłoń, na znak, bym chwilę poczekała. Powtórzył moje pytanie do czarnego urządzenia.
- Mhm, rozumiem - mruknął, po czym zwrócił się do mnie. - A pani jest z rodziny?
- Jestem jego dziewczyną.
- Dobrze, proszę wejść. Właśnie wyszedł na scenę - oznajmił mi i uchylił drzwi.
Otworzyłam szeroko oczy i pospiesznie weszłam przez nie.
Do pokonania został mi długi korytarz, gdzie na jego końcu znajdowały się 'kulisy'. Potruchtałam tam, a gdy wreszcie dotarłam, ku moim oczom ukazała się grupka ludzi, która stała i wpatrywała się w duży telewizor, który wisiał na ścianie. Koło starszej kobiety i mężczyzny, stała nieco młodsza para, a koło nich zaś około dwudziestoparoletnia dziewczyna, z prostą grzywką. Niepewnie weszłam dalej i spojrzałam na ekran.
Wtedy moje serce zaczęło walić jak młot, gdyż ujrzałam Harrego. Uśmiechnięty, ale nieco zdenerwowany, odpowiadał na podstawowe pytania jury. Odetchnęłam z ulgą. Zdążyłam i do końca wypełniłam się radością. Jeden z jurorów zapytał go, z kim przyjechał. Ten odpowiedział, że z dziadkami, rodzicami i siostrą. Po chwili dodał jeszcze, że miała być jego dziewczyna, ale pomimo starań nie zdążyła. Uśmiechnęłam się tylko do siebie i spojrzałam na jego rodzinę.Żadne z nich nie odrywało wzroku od ekranu, wobec czego nawet nie zauważyli, że przyszłam. Dało się zauważyć, że mama miała w oczach łzy, a tata tylko głaskał ją po ramieniu. Usiadłam na czarnym, nieużywanym głośniku i postąpiłam jak oni. Po prostu wlepiłam wzrok w telewizor. Harry odchrząknął, przyłożył mikrofon do ust i zaczął śpiewać. Moje oczy, jak i jego - chyba mamy - napełniły się wodą. Gardło mi się zacisnęło, a do radości doszła jeszcze duma. Po skończonym występie, publiczność wstała i zaczęła głośno klaskać i wiwatować. Jedna kobieta z jury postąpiła jak oni. Harry nie mógł uwierzyć, że tak potoczył się jego los. Z radości zaczął się śmiać i dziękować. Gdy nastała cisza, jurorzy przystąpili do wygłaszania własnych opinii na temat jego występu. Jako pierwszy, głos zabrał przewodniczący 'komitetu' - Simon.
- Harry, myślę, że jesteś potencjalnym kandydatem na piosenkarza.
Rozległy się głośne brawa. Następnie zaczęła się wypowiadać Nicole.
- Po prostu zakochałam się w twoim głosie i .. zazdroszczę twojej dziewczynie.
Styles uśmiechnął się i kiwnął twierdząco głową. Zamknęłam oczy i próbowałam wyrównać bicie serca, które automatycznie przyspieszało oddychanie. Po wygłoszeniu własnego zdania na temat jego występu, przyszedł czas na głosowanie, czy przechodzi dalej.
- Jestem na tak - oznajmił Simon.
- Tak.
- Zdecydowanie tak.
- Tak.
To co wtedy się działo, było nie do opisania. Wszyscy zaczęli bić brawa, piszczeć, w tle rozległa się muzyka "Isn't She Lovely".
Harry zaczął skakać z radości, równie jak i jego rodzina. Wszyscy rzucili się na siebie i zaczęli płakać ze szczęścia. Podszedł do mnie pan z mikrofonem, doszłam do wniosku, że to prowadzący.
- Jesteś dziewczyną tego chłopaka? - zapytał, a ja wtedy zorientowałam się, że oni to nagrywają.
Zaczęłam się śmiać, schowałam twarz w dłonie i rozpłakałam się.
- Na co czekasz?! - krzyknął. - Biegnij do niego!
Niewiele myśląc wbiegłam po czarnych schodkach i po chwili znalazłam się na scenie.
Rzuciłam się Harremu na szyję i zaczęliśmy się kręcić dookoła własnej osi. Jak wtedy na obozie, na plaży, przy zachodzie słońca.
Publiczność wciąż biła brawa i wiwatowała.
 Miałam wrażenie, że jestem w jakimś śnie, że to nie dzieje się naprawdę. W końcu Harry postawił mnie na ziemię, jeszcze raz podziękował wszystkim i weszliśmy za kulisy, gdzie oddałam chłopaka w ręce rodziny. Rzucili się na niego i o mały włos nie wpadli w rusztowania, ale kogo to wtedy obchodziło. Gdy trochę się uspokoiliśmy, pan, który wcześniej podszedł do mnie, teraz obrał sobie jako swój cel główną gwiazdę.
- Jak się czujesz Harry? Czy tego się spodziewałeś?
- Czuję się niesamowicie. Jestem niezmiernie szczęśliwy, że dostałem cztery razy 'tak'. Oby dalej szło równie dobrze.
- No tak, bo teraz jeszcze trzeba dopasować kandydatów do odpowiednich grup - oznajmił prowadzący. - Gratuluję ci i życzę dalszych sukcesów - uścisnęli sobie dłoń.
- Dziękuję - powiedział Styles. - Naprawdę dziękuję.
Musieliśmy zwolnić miejsce dla kolejnego kandydata i jego rodziny. Oddaliliśmy się lekko i stanęliśmy w korytarzu.
- Jade! Zdążyłaś! - szepnął i przytulił mnie. - Dziękuję ci - szepnął i otarł kciukiem łzę z mojego policzka.
- Przecież obiecałam - odparłam, na co pocałował mnie.
Następnie odwróciliśmy się do rodziny Harrego.
- Mamo, tato, babciu, dziadku, Gem - zwrócił się do nich. - To jest Jade, moja dziewczyna - spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Dzień dobry - skinęłam przyjaźnie głową i wyciągnęłam do nich rękę, jednak nie odwzajemnili gestu. Jego mama - Annie - przyciągnęła mnie do siebie i przytuliła mocno. Następnie to samo zrobił tata - Mick, babcia, dziadek i siostra Gemma. Następnie wspólnie udaliśmy się samochodami do Holmes Chapel.

________
Wyjątkowo podoba mi się ten rozdział. Trochę nad nim posiedziałam, więc proszę o szczere komentarze.
Jak dobrze wiecie, zaczęła się szkoła i rzadko mam na cokolwiek czas. Ale będę starała się dodawać rozdziały w miarę często. :)

15 komentarzy - NEXT GWARANTOWANY ! :D |hug. <3

19 komentarzy:

  1. GENIALNY ! JEZU KOCHAM CIĘ <3
    Romantiko z Jade i Harry'm!
    Boże aż mi się płakać chciało.
    Jeszcze ten utwór w wykonaniu Glee, o matko *-*
    Zapraszam do mnie :
    heartattack1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, twój komentarz mnie podbudował ! dziękuję :*

      Usuń
  2. naprawdę fantastyczny blog <3 dawaj dalej , nie mogę się doczekać ;) zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. superancki blog, w jeden dzień przeczytałam wszystko już nie mogę się doczekać reszty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, mam nadzieję, że będziesz czytała dalej :)

      Usuń
  4. <3 genialnie jak zwykle *_*

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Lubię jak jest słodko. I na stole i w opowiadaniu, haha :D

      Usuń
  6. Ah kurcze jakie to dobre. :D Ah no nie mogę chce szybko nowy rodział. Życze weny. Pozdrawiam
    Ada
    Zapraszam do mnie historia-pewnej-koszulki-w-paski.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham cie za to opowiadanie! Jest świetne, czekam na kolejny rozdział <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały jest ten blog ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie znalazłam zakładki SPAM więc dodaję to tu:
    [SPAM]
    Lonnie nie umie pogodzić się ze śmiercią matki. Żyje w ciągłej niechęci do życia i własnego otoczenia. Spotyka Louisa – wesołego, pewnego siebie, wokalistę zespołu. Czy z tej dziwnej relacji pomiędzy tą dwójką może wyniknąć coś silniejszego? Czy Lonnie jest jeszcze w stanie kochać? I dlaczego Lou zachowuję się jak rozpieszczony bachor? Jeśli ciekawią cię losy zagubionej Lonnie zapraszam na: http://i-am-alone-onedirection.blogspot.com/ Jestem pewna, że nie będziesz żałować ♥
    Przepraszam za spam :D

    OdpowiedzUsuń